niedziela, 20 kwietnia 2014

sobota, 12 kwietnia 2014

12. I'll be your strenght

     *Rozdział dla naszej Melody*

*Kilka tygodni później Nathan*

Ann jeszcze się nie obudziła. Od kilku tygodni wszyscy chodzimy przybici. Kate i Mich nie chodzą do szkoły i cały czas siedzą u nas. To samo z Nar, Kels i Niną. Przez to zdarzenie przełożyliśmy trase koncertową. Ja dalej obwiniam się o to, że nie poszedłem z nią wtedy... Chciałem zapomnieć, ale nie w tradycyjny sposób. Ja nie piłem tylko chodziłem na siłownie. Byłem tam codziennie. Dzisiaj mamy 29 maja 2014r. Zadzwonił mój telefon.
-Witam czy rozmawiam z panem Sykesem?- odezwał się męski głos
-Tak przy telefonie. W czym mogę pomóc?
-Prosze szybko przyjechać do szpitala. Jest pan pierwszy, któremu to powiem więc prosze być w miare szybko.
-Oczywiście już jade.
Całą droge zastanawiałem sie o co moze chodzić. Byłem pewien, że to cos złego bo facet nie miał zbyt wesołego głosu... Zaparkowałem moją bryke (^^) i ruszyłem do mezczyzny który sie ze mna kontaktował.
-Jak dobrze że pan już jest... Sciągnąłem tu pana bo jest bardzo wazna sprawa. Mianowicie jesli Ann nie podejmie leczenia to już nigdy nie będzie mogła zajść w ciąże.
-Boże... Ile to będzie kosztować?
-Ok 15 tysięcy
-Dolary czy euro?
-Dolary. W cene leczenia wchodzą wszystkie leki, opieka lekarza, no ogólnie wszystko co potrzebne.
-Dobrze. Kiedy będzie można zacząć...-nie dokończyłem bo po całym szpitalu rozniósł się przenikliwy pisk. Zerwałem się z miejsca do sali Annalyne, ponieważ wiedziałem że to ona. Wpadłem do sali i zobaczyłem, że wszyscy już tam są i ją uspakajają. Tom trzymał ją w ramionach a Max i reszta coś uparcie tłumaczyli. Scoota nie było ponieważ musiał pilnie wyjechać. Powoli podszedłem i spojrzałem na dziewczynę. Ona tylko zerknęła na mnie swoimi błyszczącymi od płaczu oczkami i spowrotem wtuliła się w Toma.
-Kate możesz na chwile?
-Jasne chodź-powiedziała i wyszliśmy na korytarz.
-Czemu ona krzyczała?
-Opowiedziała nam co jej się śniło. Byłeś tam ty i Ariana.
-Co to był za sen?
-Posłuchaj:

/Sen Ann/

Obudziłam się w pokoju o białych ścianach. Dookoła mnie leżeli moi przyjaciele. Przed moim łóżkiem stał przystojny brunet z grzywką. W ręku trzymał pistolet. Patrzyłam w jego zielone tęczówki. Były przepełnione nienawiścią. Do pomieszczenia weszła Ariana i podeszła do chłopaka. Powiedziała do mnie 'Mówiłam że będzie mój' , a on się uśmiechnął. Pocałował ją, spojrzał na mnie i powiedział "Show me love". Wycelował we mnie i strzelił. Usłyszałam tylko krzyk...
/Koniec snu/

-Poprzednim razem śniło jej sie to samo...
-Ona coś wie i tego czegoś lub kogoś się boi.-stwierdziła Kate
-Już nic więcej jej sie nie stanie. Nie pozwole na to!- Gdy to powiedziałem z sali wyszedł Seev i powiedział że Ann chce ze mną rozmawiać. Wszedłem do sali dziewczyny. Usiadłem na krześle koło łóżka i czekałem. Sam dobrze niewiem na co ale czekałem. Chwile trwało zanim dziewczyna coś powiedziała, jednak wreszcie nadeszła ta chwila.
-Nathy...-zaczęła niepewnie-Przepraszam..
-Dziewczyno o czym ty mówisz? To ja powinienem cie przeprosić a .ie ty mnie!
-Ale to moja wina. To ja nie zgodziłam się żebyś ze mną poszedł...
-Annalyne!-zaśmiałem się nerwowo- To nie jest twoja wina!
-Nath... Bo ja...
-Wszystko rozumiem. Nic nie mów-uśmiechnąłem się szczerze i przytuliłem dziewczyne
-No właśnie nie rozumiesz. Ja...-zacięła sie w połowie zdania
-Ann o co chodzi?-byłem zdezorientowany
-Dobra zacznę od początku. Za pierwszym razem kiedy trafiłam do szpitala nic nie pamiętałam... Wtedy ty wybiegłeś z sali a któryś z chłopców powiedział..-to słowo nie mogło przejść jej przez gardło
-Mhm Max ci powiedział że się w tobie zakochałem tak?
-Skąd wiesz?
-Powiedział mi.
-Wróćmy do tematu.
-Czy ty dalej ten tego... No czy...
-Czy dalej cie kocham?-pomagałem jej widząc że sobie nie radzi
-No... Tak o to mi chodzi...
-Słuchaj-złapałem jej dłoń-Nigdy nie przestanę cie kochać. Zapamiętaj to.
-To dobrze...-przerwała lecz na krótko-Bo...bo ja ciebie też-zarumieniła się. Przysunąłem swoją twarz bliżej jej i delikatnie musnąłem jej usta. Czując, że Ann oddaje pocałunek, pogłębiałem go. Po chwili usłyszeliśmy brawa. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na intruza. Okazał się nim lekarz.
-No widząc co tu się dzieje to sądze że pacjentka niedługo będzie mogła opuścić szpitalne łóżko.-uśmiechnął się życzliwie
-Panie doktorze mógłby pan?-brunetka chciała "pozbyć" się nieproszonego gościa z sali.
-No dobra już już tylko wiesz, nie przemęczaj się zbytnio.
-Ok to dowidzenia-dała nacisk na 'dowidzenia' i lekarz sobie poszedł.
-To na czym skończyłem? Aaaa no tak.-nachyliłem się, ale jej nie pocałowałem tylko wyszeptałem tuż przy ustach "Zostaniesz moją dziewczyną?" na co ona odpowiedziała cichym "tak". Teraz już się nie bawiłem tylko wpiłem się namiętnie w jej usta.

*Annalyne*

Czułam się wtedy jak księżniczka. Czekałam na to od 4 lat. Owszem od 4 bo właśnie tyle czasu jestem ich fanką. Tą piękną chwilę przerwał mój telefon:
-Ann kiedy wychodzisz ze szpitala?-uslyszałam głos znienawidzonej przezemnie osoby
-Nie wiem ale ciebie to nie powinno interesować.
-Owszem powinno, bo czy tego chcesz czy nie od teraz jesteś tylko moją własnością!-warknął
-Spierdalaj Chris!-rozłączyłam się
Przez całą rozmowę Nathy patrzył na mnie z rozdziawioną paszczą a pod koniec chciał zabrać mi telefon, ale go powstrzymałam. Nie sądziłam, że komuś uda się popsuć mi ten piękny dzień... Moje rozmyślania przerwał pan Sykes:
-Dlaczego nie pozwoliłaś mi wygarnąć temu idiocie?-spytał z wyrzutem
-Bo boje się o ciebie...
-Ale dlaczego?-był widocznie zdezorientowany
-Bo Chris jest nieobliczalny...
-Razem przez to przejdziemy-uśmiechnął się uspakajająco i pocałował mnie delikatnie. Zrobiłam mu troche miejsca na łóżku i pozwoliłam położyć obok siebie. Wtuliłam się w jego klatke piersiową i odpłynęłam choć nie byłam śpiąca.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No wreszcie udało mi się napisać. Nie wiem kiedy bd next bo jakoś weny nie mam... Chyba sie na mnie obrazila... Kochanie wróć do mnie! I need you! Dobra kończe tą notatke. Prosze o komentarze :)