Ariana Grande.
Nienawidze jej.
Te cztery słowa przeszły mi przez myśl.
-Co cie do nas sprowadza?-zaczęłam grzecznie
-Chciałam porozmawiać. Poważnie-spojżała na mnie znacząco-moge wejść?
Odsunęliśmy sie, by mogła przejść i zatrzasnęliśmy drzwi. Robimy wszystko jak papużki nierozłączki pomyślałam i uśmiechnęłam sie do uroczego bruneta trzymającego moją dłoń. Przeszliśmy do salonu.
-Chciałam was przeprosić, za moje wcześniejsze zachowanie-zaczęła-Zmieniłam sie. Kończe już, ale chciałam wam jeszcze powiedzieć, że to nie ja to wszystko planowałam, a 1D nic do was nie mają. Możecie uznać mnie za wariatke, ale to wcale nie byliśmy my. Rick miał nad nami pełną kontrole. Wszczepił nam jakieś gówno-pokazuje na wewnętrzną strone łokcia-i mógł nami sterować jak szmacianymi lalkami.
-Dobra, załóżmy że ci wierzymy-powiedział Tom-ale jak wyjaśnisz przystawianie sie do Nathana?
-To też przez Ricka. Chciał żebyśmy byli znowu razem, bo wtedy będzie mógł zniszczyć wszystko od wewnątrz. Z jednej strony macie problemy przez Ann, Mich i Kate, a z drugiej żyjecie dzięki nim...
*Michelle*
Słuchałam jej słów i miałam ochote zapaść się pod ziemie. Tyle złych rzeczy o niej naopowiadałam... Mam wyrzuty sumienia. Wyciągnęłam telefon i włączyłam Twittera
@ArianaGrande I'm sorry :(
Tweet.
*Tom*
Bardzo opornie, ale zaczynałem wierzyć Arianie. Faktycznie miała jakąś rane, ale no sory - nawet Kate mogłaby wbić sobie gwóźdź w to miejsce. Grande opowiadała bardzo realistycznie. Nagle wypaliła Nina:
-Ale skoro on wami steruje, to nie wiemy czy teraz też mówisz prawde!
-Wczoraj, jak był ten wybuch fabryki, to sterujące coś zostało spalone, co doprowadziło do samozniszczenia czipów. Właśnie dlatego mam taką dużą rane.
-Narada!-krzyknął Jay
Zebraliśmy się w małym kółku i konwersowaliśmy o informacjach Ariany.
*Ariana*
Mówie im prawde. W pewnym sensie...
Całą prawde. W pewnym sensie...
Szczerą prawde. W pewnym sensie...
I tylko prawde. Znów w pewnym sensie...
Byłam straszna, więc nie dziwie się, że teraz mi nie ufają. Żałuje, ża zaczęłam zadawać się z Rickiem. Nagle obróciła się Nareesha i uciszyła rozmawiających chłopaków. Wstrzymałam oddech.
-Na ten moment sprawa wygląda tak: Masz u nas "próbne zaufanie". To znaczy, że jeśli nas nie okłamiesz, ani nic nie spieprzysz w naszym życiu, może ci zaufamy.
Odetchnęłam z ulgą. Już nic nie miałam przed nimi do ukrycia. W pewnym sensie...
Tak, jak chciał mój pan...
*Kate*
Niewiem jak inni, ale ja jej dalej nie wierze. Zbyt dużo złego nam zrobiła, żeby zaufać jej od tak. Pociągnęłam Jay'a za ręke, żeby sie schylił, bo jestem od niego niższa o głowe. Wyszeptałam mu do ucha pytanie:
-Wierzysz w tą bajke?
-Nie za bardzo, a ty?
-No jak mówie bajke to pomyśl-uśmiechnęłam się do niego i delikatnie puknęłam w czoło.
*Narrator*
Wszyscy przeżywali szok wewnętrzny. Wszyscy oprócz Kate i Jay'a. Oni nadal nie wierzyli w opowieść Ariany. Mieli racje. Ta historia nie miała prawa bytu, gdyż Ricka w fabryce nie było, a jeśli jego nie było, to użądzenia sterującego też nie mogło być.
*Rick*
-Idealnie! Niech wierzą w tą historyjke rodem z bajki! Haha! Momento... Chłopaki!-zawołałem kolegów z gangu-Wilson i McGuiness do zlikwidowania.-wskazałem im dwie postacie-Oni coś podejżewają!
Dobrze... Rodzice Braun i Lerner zlikwidowani. Teraz odpadnie Wilson i McGuiness, a zaraz po nich cała reszta. Może tak na pokaz...
*Annalyne*
-Hej! A może pośpiewajmy?-krzyknął Tom
-W sumie pomysł nie jest zły, a odskocznia od rzeczywistości się przyda-stwierdził Seev
-A co ze mną?-odezwała sie Ariana
-Jakto co? Śpiewasz z nami!-wydarł sie Max
-Zanim zaczniecie-wtrącił mój wujek, który w międzyczasie przyszedł do domu TW- mam dla was 2 wiadomości. 1 to że trasa was nie minęła i jedziemy za 4 dni czyli w poniedziałek, a 2 to macie zaproszenia na ślub.
-Że czyj?-Kate
-Mój i Caroline-odparł Scooter i rozdał nam zaproszenia
-Moge wiedzieć kto tam będzie?-spytała Mich
-Justin, wy, reszta mojej rodziny i rodziny Car, 1D i Ariana no i oczywiście kilku innych gości, których nie znacie.
-Na przykład-podchwyciłam temat
-Nie znasz słoneczko
-No wuuuujku prooooosze-zrobiłam słodkie oczka
-Niech ci będzie... Cleaver-Parks, Meyson, Harris, Archer, Berg, Anthony...-nie dałam mu dokończyć
-Co?! Rick tam będzie?!-wydarłam sie na całe gardło.
Nath przytulił mnie od tyłu, przez co czułam jego napinające sie mięśnie. Wszyscy zbledli, a Scooter patrzył na nas jak na idiotów.
-Jaki Rick? Dziecko o czym ty mówisz? Źle sie czujesz Ann? To nie jakiś Rick, tylko Mike.-szybko powiedział, a my po chwili sie uspokoiliśmy.
-No to śpiewamy, czy nie-spytał znudzony już Max
-Śpiewajcie, ja ide do Caroline-stwierdził mój wujek-a nie chwila. Annalyne co sie dzieje z Marie i Samem? Nie moge sie do nich dodzwonić, w domu ich nie ma...
-Przecież mówili że wyjeżdżają w delegacje
-No dobra... To jakby sie odezwali to mnie powiadom-rzucił na odchodne
-Kocham cie wujku!
-Ja ciebie też słoneczko-odpowiedział, pomachał reszcie i wyszedł
-To kto zaczyna?-spytał zniecierpliwiony już do granic możliwości Max
-Hmm jaki dzisiaj dzień tygodnia?-Kate
-Piątek...?-Nar
-No to mamy dzień TWFanmily. Skoro tak, to śpiewają nasze najwierniejsze 3 fanki-Tom wskazał na mnie, Kate i Mich z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
-Przepraszam bardzo, ale ja tu jestem jako dziewczyna Nathana, Kate to dziewczyna Jaya a Mich podobno romansuje z Justinem-powiedziałam patrząc na Parkera wzrokiem mordercy
-Co?!-Mich spojrzała na mnie jak na wariatke-o czym ty gadasz?
-No nie mów że nic nie wiesz! W końcu to wy jesteście najgorętszą parą tego lata-sięgnęłam gazete ze stolika i otworzyłam ją na odpowieddniej stronie-widzisz?
-Dobra spotkałam sie z nim pare razy, ale to tylko koleżeńskie spotkanie...
-No dobra to co śpiewacie?-Max już bardzo widocznie sie niecierpliwił-albo nie. My wam wybierzemy
-Mała autokorekta!-krzyknął Tom-każdy śpiewa osobno!
-Ugh Thomas zabije cie!-warknęła Kate
-No już spokojnie blondi-szydził dalej. Wkurzyłam się, podeszłam do niego i uderzyłam go pięścią w ramie, zaraz po mnie zrobiła to samo Mich a na końcu Kate. Stanęłyśmy w równym szeregu przodem do niego:
-Koniec-Mich
-Zabawy-Kate
-Braciszku-Ja
Odwracając sie zarzuciłyśmy włosami i poszłyśmy do pokoju Mich.
*4 dni później, dzień wyjazdu*
-Ann pośpiesz sie! Zaraz sie spóźnimy!-krzyczał Nathan
-No już, już! Kochanie zapniesz mi sukienke?-odkrzyknęłam z naszego pokoju
-A nie moge ci jej zdjąć?-wyszeptał mi tuż przy uchu przez co przeszedł mnie dreszcz. Zaczął całować mnie po szyi...
-Nathy mamy już iść...-musiałam to przerwać.-Kotku zaraz będą sie drzeć że regulujemy przyrost naturalny-dopowiedziałam i zaczęliśmy sie śmiać. Nathan zapiął mi sukienke przy okazji niby przypadkiem obmacując moją pupe.
-No to idziemy piękna, napewno wszystko masz?
-O fuck! Musze polecieć szybko do apteki!-krzyknęłam. Podałam mojemu chłopakowi torbe i zbiegłam na dół-dajcie mi 5 minut!
Wybiegłam z domu i wpadłam na wujka i Justina
-A dokąd to moja panno?-spytał surowo wujek
-Musze do apteki
-Po co?-dociekał Bieber
-Yyy-musiałam coś wymyślić-podpasek mi brakło!
-Dobra leć-Jus zrobił wielkie oczy-pamiętaj o tamponach!
-Dajcie mi 5 minut powtórzyłam
-Dobra leć!-Scooter
Dobiegłam do apteki, znajdującej sie za rogiem i podeszłam do jednej z kas.
-Poprosze 3 paczki prezerwatyw, 3 opakowania tamponów i 4 paczki podpasek-powiedziałam cicho
-A ile ty masz kochanie lat że o prezerwatywy prosisz?-spytała pani magister
-18 skończe jutro-odpowiedziałam zgodnie z prawdą
-No dobrze... Drogą wyjątku. Należy sie £24,99
-Dziękuje, dowidzenia i miłego dnia-powiedziałam wychodząc. Zakupy spakowałam do torebki żeby nikt nie widział i pobiegłam spowrotem do domu. Miałam złe przeczucia, bo wszędzie widziałam dziwnych ludzi ze słuchawkami w uszach. Pewnie wyobraźnia płata mi figle pomyślałam i pognałam do celu. Wpadłam do domu i wydarłam się na całe gardło:
-Już jestem!
-W salonie!-odkrzyknęła Kate
Poszłam we wskazane przez przyjaciółke miejsce.
-No, już możemy jechać-uśmiechnęłam się
-Kupiłaś tampony?-zażartował Justin
-Nawet 3 opakowania więc nie zdziw się jak w nocy obudzisz się z jednym z nich w du.... Tyłku-także zażartowałam
-Dobra skończcie już! Brać walizki i do autokaru!-Kevin, który wparował do domu meeega wkurzony zrobił się purpurowy widząc nas w rozsypce
-Kev porozmawiamy w autokarze-powiedział spokojnie Seev i poklepał go po plecach
-Dzięki stary, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy...-Myers posmutniał
-Keeeevin-przeciągnęłam jego imie, mocno go przytuliłam i dałam buziaka w policzek
-Oooo jak słodko-Stwierdziła Kels
-Ann bo będe zazdrosny-wyszeptał Nath ale doskonale to słyszałam. Nie chciałam go dzisiaj denerwować ani nic.
-Trzymaj się-powiedziałam do BigKeva i wróciłam do Nathana.
-Dobra wsiadamy czapy!-Nina
Wzięliśmy swoje torby i walizki, po czym wyszliśmy z domu. Naree zamknęła drzwi i razem z Kaneswaranem wsiadła do pojazdu.
-Wszyscy są? Jedziemy-powiedział Scoot do kierowcy i już po chwili byliśmy w drodze.