*Kilkanaście minut później~Tom*
-Ann miała dać nam znak już 5 minut temu! Mówie wam! Coś jest nie tak!
-W pełni sie z tobą zgadzam Tommy-szepnęła Kels
-Poczekajmy jeszcze moment-zaproponowała Kate
-Nie! Tu liczy sie każda sekunda! Wchodzimy!-Powiedział Max i ruszyliśmy z miejsca. Żeby nie zwrócić na siebie uwagi, przemieszczaliśmy się za kartonami i skrzynkami. Nikt nic nie mówił i wszyscy mieli miny jakby szli na śmierć. Wślizgnęliśmy się do głównej sali z kotłami. Rozejżałem się i zobaczyłem Jess i Ann nad dwoma ogromnymi garnkami. Jessica była przywiązana do balustrady, a Ann jakiś facet podpinał do wyciągu. Już chciałem się ruszyć, ale powstrzymał mnie Jay pokazując jakiegoś człowieka. Dopiero teraz zrozumiałem. To byli ci pseudo policjanci! Po chwili usłyszeliśmy:
-Zgodnie z umową panno Braun oddajemy Jessicę za ciebie.-urwał na chwile-hmmm jednak nie.
-Co?! Ale czemu?! Przecież macie to czego chcieliście!-Ann sie rozchisteryzowała
-Owszem mamy, ale była umowa suko!-uderzył ją w twarz-miałaś być sama!-znowy ją uderzył
-I jestem sama!-krzyknęła przez łzy
-Łżesz kurwo!-nie wytrzymałem i pobiegłem w tamtą strone
-Tknij ją jeszcze raz sukinsynu a zrobie ci taki kurwa paranormal activity po śmierci że sie posrasz! -byłem wkurwiony na maxa.
-I widzisz! Mówiłem że kłamiesz! Teraz ucierpicie obydwie, a dołączy do was reszta-wskazał palcem na mnie, a później na naszą ekipe pilnowaną przez innych osiłków. Coś ukuło mnie w ramie i odpłynąłem.
*Nathan*
Miałem czekać na dworze, bo mając astme w niczym bym nie pomógł. Więc stoje tu jak idiota i czekam na ten głupi znak. Nudziłem się cholernie i nie wiedziałem co robić. Nagle usłyszałem szelest w krzakach. Podszedłem tam i rozgarnąłem gałęzie. Za rośliną kryło się dwóch chłopaków chyba z klasy Ann.
-Co wy tu robicie?- zapytałem szeptem
-Kate wysłała nam sms że trzeba pomóc to jesteśmy-wyjaśnił brunet-jestem Martin a to Chris
-Nathan. Wy jesteście z Ann w klasie tak?-chciałem sie upewnić
-No-odpowiedzieli równo
-Dobra my se tu gadu gadu a oni potrzebują wsparcia-stwierdził Chris-co mamy robić?
-Słuchajcie ja nic nie wiem... Ja tu tylko stoje na czatach bo mam astme i bym sie nie przydał...
-Dobra czyli po prostu mamy tam wejść, zrobić armagedon i wyjść?-Martin
-No w pewnym sensie. Tylko uważajcie. Jeden wybuch i po was!-ostrzegłem ich. Chłopcy przytaknęli i poszli. Usiadłem pod ścianą i oparłem sie o nią.
*Annalyne*
Ten facet to jakiś psychol! Przypiął mnie do jakiegoś wyciągu i zawiesił nad tą puszką pełną mutantów. Ja po prostu przestaje wierzyć w ludzi...
-W tym pojemniku są zmutowane krwiożercze piranie.-powiedział mężczyzna
-Mhm i co?
-Będe ci zadawał pytania na temat twoich przyjaciół. Jeśli odpowiesz źle, zniżysz się o kilka centymetrów.
-Jesteś psycholem, ale jeśli oni wyjdą z tego cało to dawaj!
-Ann nie rób tego!-Krzyknęła Naree
-Nie Nar! Wasze bezpieczeństwo jest dla mnie najważniejsze!-krzyknęłam na co ona zrezygnowana opuściła głowę.
-Zaczynaj-rozkazałam
-Co Jay lubi najbardziej?-zadał pierwsze pytanie
-Skittlesy-odpowiedziałam bez wahania
-Dobrze. Następne. Na punkcie kogo lub czego Nathan ma bzika? Są to przedmioty i osoba.
-Full capy i... I ja?-zastanawiałam sie
-Dobrze ci idzie ale to już koniec prostych pytań. Ile lat miała Kate, kiedy pierwszy raz się całowała?
-Kate nie mówiła mi o tym-wyszeptałam-hmmm 16?
-Błąd! Blondynke wypuścić! Braun w dół!-rozkazał. Po chwili Kate była już bezpieczna na ziemi.
-Dalej!-powiedziałam
-Jak sobie życzysz księżniczko-zaśmiał sie
-Nie mów tak do mnie!
-Jak na drugie imie ma Michelle?-zbył mój nakaz
-Melody
-Źle! Miranda! Nie pamiętasz danych swojej najlepszej przyjaciółki? Co z ciebie jest...-nie dokończył bo mu przerwałam
-Zamknij sie kurwa!
-Lerner wypad! Młoda jedzie!
Byłam coraz niżej, ale jeśli tylko tak mogę ich uratować, to sie poświęce. W końcu oni to gwiazdy a ja to jedna z niepozornych i nic nie wartych dziewczyn.
-Pytać dalej czy chcesz już umrzeć?-zapytał mężczyzna
-W dupe se kurwa wsadź te pytania!-krzyknęłam
Mężczyzna zaśmiał sie, lecz zaraz spoważniał. Przy jego głowie ujżałam lufe... policyjnego pistoletu. Zaraz za celem stało kilku funlcjonariuszy policji, Chris i Martin. Padł strzał i facet odpowiedzialny za dźwignie wyzionął ducha. Zaraz po nim padł kolejny, i jeszcze jeden. W międzyczasie zamknęłam oczy i starałam sie nie myśleć o tym co sie tu dzieje. Otworzyłam oczy czując, że sie przemieszczam. Spojżałam w dół, ale zbiornika już pode mną nie było. Zjechałam do końca i postawiłam nogi na ziemi, lecz już po chwili upadłam bezwładnie nie mogąc utrzymać równowagi. Podbiegł do mnie Chris, a Martin poszedł pomóc uwolnić reszte.
-Nie bój sie, jestem tu-powiedział czule i pocałował w czoło. Odepchnęłam go szybko:
-Tylko moja rodzina może to robić-warknęłam. Do budynku wpadł Sykes:
-Co jest słyszałem strzały!-krzyknął podekscytowany
-Dobrze że nic więcej-stwierdziły Kate i Mich jednocześnie.
-Dobra dzieciaki uciekajcie z tąd.Tylko szybko bo może być gorąco-ostrzegł nas policjant. Wybiegliśmy z budynku, i pobiegliśmy w las. Kilka sekund później fabryka wybuchła.
-Byliśmy i krok od śmierci..-wyszeptała Nina i wtuliła sie w Maxa
-NIEEEEE-krzyknęłam i rozpłakałam sie
-Ann co sie dzieje?- spytała wystraszona Nar
-Nathan tam został!-rzuciłam sie biegiem w tamtą strone, mając nadzieje, że uda mi sie go uratować. Już wybiegałam z lasu, kiedy ktoś złapał mnie w pasie i objął.
-Nie rób tego-wyszeptał wysoki brunet o zielono niebieskich oczach.
Nathan.
-Idioto myślałam że jesteś w środku!-krzyknęłam i mocniej się w niego wtuliłam. Zaczęłam kaszleć, miałam mgłe przed oczami, odpływałam... Ostatkiem świadomości poczułam jak bierze mnie na ręce i odbiega z tamtąd.
*Kilka godzin później*
Obudziłam sie (znowu) w pokoju Sivy. Obok mnie leżała Nareesha, na krześle siedział Tom, na jego kolanach była Kelsey, trzymająca za ręke jakąś blondynke, której nie znałam. Do pokoju wszedł Max z Sivą, Jayem, Niną, Mich i Kate.
-Jak?-spytała Kate
-Śpi, a u was?-Nar
-Pyta o nią...musi ją bardzo mocno kochać... Jess przy nim siedzi-Seev
-Ggggdzie Nnnathh?-zapytałam cicho na no wszyscy sie na mnie spojżeli
-Jest w pokoju obok skarbie-powiedział spokojnie Tom
-Chccce ddo niego-próbowałam mówić normalnie ale się krztusiłam. Tamci wymienili porozumiewawcze spojżenia i Tom kiwnął głową na tak. Po chwili wstała Kate i wyszła z pokoju. Przymknęłam oczy, bo przyjemnie mi się leżało. Usłyszałam kroki, więc natychmiast podniosłam powieki. Do pomieszczenia wszedł mój ukochany trzymany przez Kate i Jess. Próbowałam usiąść, ale Nar mi na to nie pozwoliła.
-Leż, nie możesz się przemęczać-powiedziała spokojnie
-Nathy-wyszeptałam-przepraszam
-Ale za co kochanie?-podszedł do łóżka i usiadł na jego brzegu
-Za to że was naraziłam
-Oh zamknij sie już!-krzyknęła Mich-To nie twoja wina wariatko!
-Co nie zmienia faktu, że...-nie dane mi było dokończyć, gdyż Tom sie wydarł:
-Cicho! Patrzcie!-wskazał na telewizor, który w międzyczasie włączył.
"Wczorajszej nocy w opuszczonej fabryce słychać było krzyki i strzały. Około 4 nad ranem fabryka stanęła w płomieniach. Straż Pożarna i Policja zareagowały natychmiast. Po ugaszeniu pożaru znaleziono 7 zwęglonych zwłok. Jeden z mężczyzn miał przy sobie zdjęcie, które jakimś cudem uniknęło spłonięcia. *na ekranie widać zdjęcie TW i dziewczyn z 9 rozdziału* Na odwrocie napisano "I tak was znajdziemy". Teraz ludzie z fotografii muszą być bardzo ostrożni. Śledztwo trwa. Dla London News Monic Corteze"
Przez moment było cicho, lecz po chwili wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Czułam się już dobrze, więc wstałam z łóżka i zaczęłam kierować się w strone drzwi wejściowych. Szybko dołączył do mnie Nath i splótł nasze palce. Otworzyłam duże mahoniowe wrota, a tam...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kochani! Mój blog i każdy rozdział z osobna cierpi na brak komentarzy. Jak tak dalej pójdzie, to będe zmuszona zaprzestać pisania. Następny rozdział dodam, jak będą tu chociaż 3 komentarze.