*Rozdział dla Olesław Nathaniel*
*Jakiś tydzień później Annalyne*
Dzisiaj wychodzę ze szpitala. Nie powiem cieszę się i to bardzo. Nathan ma dla mnie podobno jakąś niespodziankę. Jesteśmy ze sobą dopiero koło tygodnia a on codziennie przynosi mi pluszaki lub kwiaty... Boże jak ja mu się odwdzięcze...? Szczerze mówiąc nie wiem. Siedze teraz na korytarzu i czekam na Seev'a, który ma zabrać mnie do domu Nare, a potem zawieźć do tej niespodzianki. Kilka minut później zauważyłam idącego w moją strone Toma. Podszedł do mnie i nadstawił policzek.
-I co ja mam zrobić? Napluć tu czy co?- zaśmiałam się
-Też się ciesze że cie widze siostrzyczko-odpowiedział jarając się już na całego. Cmoknęłam go i zapytałam:
-A gdzie Kaneswaran?
-Coś mu wypadło i zaszczyt-wyczuliście ten sarkazm?-odebrania cie z tego psychiatryka przypadł mnie. Po za tym zmieniły się troche plany...-przerwałam mu
-Opowiesz mi w aucie. Teraz już chodź bo nie chce tu dłużej siedzieć.
Wstałam z niewygodnego krzesełka i chwyciłam rączkę od torby podróżnej. Reakcja mojego 'brata' była do przewidzenia.
-Co ty odpierdalasz?!-wrzasnął chyba na cały szpital
-Nie drzyj mordy! Co do twojego pytania to próbuje wziąć moją torbe i zanieść do samochodu.
-Daj ja ją wezmę-wyrwał mi uchwyt z ręki i ruszył naprzód a ja stałam tam jeszcze chwilę zbierając szczękę z kafelków. Ostatecznie ruszyłam za brunetem. Idąc przez parking zobaczyłam cały rząd motorów. Thomas akurat nie patrzył, więc powędrowałam obejrzeć białe cacko, które od razu mi się spodobało.
-Przepraszam ile za to cudo?-zwróciłam się do mężczyzny stojącego tyłem do mnie. Facet odwrócił się a mnie zamurowało. To był brat Chrisa - Luck.
-Dla ex mojego brata ze trzy razy- zaśmiał się ironicznie
-Pomarzyć to ty sobie możesz!-oddwróciłam się i chciałam odejść ale ktoś (czyt. Luck) złapał mnie za nadgarstek. Próbowałam się wyszarpnąć, ale chłopak był zbyt silny. To nie podziałało, więc podziała coś innego.
- PARKER! POMÓŻ MI KRETY... - nie dane mi było dokończyć, bo Wasted zakrył mi usta dłonią. Po kilku sekundach jednak ją zabrał, tak jak ręke zaciśniętą na moim nadgarstku. Machinalnie odsunęłam się i odwróciłam. Moim wybawcą był nikt inny jak Thomas Anthony Parker. Zaczął nawalać Lucka po mordzie.
-Tom nie warto! To zwykły idiota!-Podbiegłam i starałam się odciągnąć chłopaka od brata Chrisa. Wkurzona odeszłam na kilka kroków od bijących się i wydarłam na całe gardło:
-PARKER JEŚLI ZARAZ GO NIE PUŚCISZ TO...-znowu nie mogłam dokończyć, ponieważ podbiegło do nas dwóch policjantów i odciągnęło ich od siebie. Funkcjonariusze zaczęli skuwać chłopaków a ja stałam i patrzyłam, nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa. Pierwszy odezwał się Tom:
-You can't arrest me! I'm a rockstar!
Policjanci zapakowali nas do radiowozu i ruszyli w kierunku posterunku. Kiedy dojechaliśmy panowie przetransportowali nas do aresztu. Z tego co usłyszałam, to będziemy tu siedzieć 24h. Boże co pomyśli Nathan i Kelsey?! Znikamy na noc, do tego tylko we dwoje... No to nie żyje...
-Thomas! Jakbyś mnie posłuchał to nie śpiewałbyś teraz "I'm Behind Bars"!
-Kochana siostrzyczko. Ten koleś chciał cie ładnie mówiąc wykorzystać seksualnie a ty mi o areszcie pieprzysz?! Dla mnie ważniejsze jest twoje bezpieczeństwo!-krzyknął, ale zaraz uspokoił ton-Zresztą reszta i Scooter zaraz tu będą i nas wyciągną.-gdy to powiedział, do budynku wpadła moja mama.
-Miał być Scoot...-szepnęłam do Toma, który miał równie przerażoną twarz jak ja.
-Witam.
-Dzień dobry. Podobno przetrzymujecie tu moje dzieci.
-Dane personalne prosze.
-Thomas Parker i Annalyne Braun
-Pani syn sprowokował bójkę na parkingu przed szpitalem-mówił kierując się do naszej szarej i obdartej celi ze stalowymi kratami. Wyjął klucze z tylnej kieszeni. Otworzył "drzwi" i nas wypuścił. "Nasza" mama przetransportowała nas bezpiecznie do samochodu i odpaliła silnik. Wiedziałam, że w domu będzie wrzask, więc żeby dodać sobie i TomTomowi otuchy złapałam go za rękę. Ścisnął ją mocniej i wyszeptał "Będzie dobrze", na co ja odpowiedziałam:
-"Będzie dobrze" jako najgorsze kłamstwo na świecie...
-Mówiłaś coś?-zapytała moja mama patrząc na mnie w lusterku.
Pokręciłam głową na nie a ona się zaśmiała:
-Jeśli siedzicie cicho tylko dlatego, że myślicie o awanturze w domu to ja powiem tak: Ode mnie wpierdzielu nie będzie. Gorzej od Kevina i Scootera...
-No tak... Mamo masz mój telefon?-zastanawiałam się czy ktoś zaczął się o nas martwić
-W schowku.-powiedziała i przygazowała. Sięgnęłam po telefon.
-Mamuś gdzie nauczyłaś się tak jeździć?-spytałam lekko zdziwiona
-Braun mnie nauczył.-kiedy to powiedziała wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Moja mina jednak szybko zrzedła po odblokowaniu mojego IPhone5. Czyli faktycznie bardzo się o nas martwią... Miałam uwaga będe wymieniać:
*257 nieodebranych od Nathana
*193 od Maxa
*146 od Sivy
*153 od Jaya
*227 od Naree
*199 od Kelsey
*212 od Niny
*579 od Michelle (wow)
*376 od Kate
*312 od Scootera
*74 od BigKeva
A teraz sms'y:
*324 od Nathana (sie wysilił chłopak...)
*14 od Seeva
*19 od Mich
*23 od Naree
Koniec. Boże... Ciekawe kiedy ja to wszystko przeczytam... Matko Święta musze do Nathana zadzwonić!
-Mamo muszę im powiedzieć, że już wracamy!
-Tylko najpierw zadzwoń do Nathana i opowiedz mu całą sytuację ze szczegółami.-doradziła mi
-Dobrze.-Ścisnęłam dłoń Parkera i wybrałam numer mojego chłopaka. Odebrał po pierwszym sygnale:
-Boże Ann ty żyjesz! Kochanie gdzie jesteś? Mów szybko zaraz tam będę!-nawijał rozchisteryzowany chłopak
-Nathy spokojnie. Zaraz ci wszystko opowiem. A właściwie wam... Za jakieś... Umm czekaj.. Mamo?
-15-20min
-... Za jakieś 15-20 minut będziemy. Powiedz Kelsey że nic się nie działo. Ona wie o co chodzi.
-Mhm ok to czekamy!-krzyknęła Nina i zakończyła połączenie.
-No to najgorsze mamy za sobą-westchnęłam
-Mylisz się siostra. Najgorsze dopiero przed nami-stwierdził Tommy
Kilkanaście minut później byliśmy przed domem TW. Wysiadając z samochodu poczułam przeszywający chłód i od razu wstrząsnął mną dreszcz. Brunet widząc to dał mi swoją bluze. Uśmiechnęłam się do niego i pewnie ruszyłam w stronę budynku. Chłopak szedł zaraz za mną, a mama pojechała coś jeszcze załatwić. Zapukałam w machoniowe drzwi, które po kilku chwilach zostały gwałtownie otworzone. Przed sobą miałam postać Kevina Myersa. Mężczyzna przeżucił mnie sobie przez ramię, Toma złapał za nadgarstek, a drzwi zatrzasnął nogą.
-Kevin puść mnie!-pisnęłam
-Jeśli chcesz być narażona na rozszarpanie przez Maxa lub Michelle to spoko. Mogę cie puścić.
-Dobra zmieniam zdanie. Tylko błagam nie trząś tak bo zniszczę ci koszule.-zaśmiałam sie z żartu ochroniarza
Kevin nic więcej nie powiedział, tylko ruszył w kierunku salonu. Zamknęłam oczy i zacisnęłam palce na koszuli BigKeva.
-Ej mała spokojnie-powiedział widząc to Tom
-Właśnie. Nie bòj się, w razie czego obronimy cie-dodał Myers
-Dziękuje, ale to nic nie zmienia...
Weszliśmy, a właściwie to oni weszli a ja zostałam wniesiona do pomieszczenia. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg tego miejsca Kevin postawił mnie na ziemi. Przeleciałam wzrokiem po twarzy każdego zgromadzonego w tym pokoju i zatrzymałam go na mordce mojego ukochanego. Był cały zapłakany, ale miał uśmiech na twarzy. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyje. Wyszeptałam tylko 'Kocham cię. Przepraszam' i zostałam odciągnięta przez wściekłą Kelsey.
-Ja rozumiem, że jesteś na mnie zła i takie tam, ale mówiłam, że między mną i Tomem nic...-nie dała mi dokończyć
-Dlaczego do jasnej cholery trafiliście do aresztu?!
-To wy już wiecie...-szepnęłam zdołowana
-Tak i oczekujemy wyjaśnień!-rzekł mój zbulwersowany wujek
-Dobra dobra spokojnie-powiedział Siva-gadajcie mi tu szybko co się działo.
-To może ja zaczne-stwierdził Parker-Wyszliśmy z Ann ze szpitala i poszliśmy do samochodu. Chciałem otworzyć jej drzwi i się odwróciłem żeby zaprosić ją do środka, a jej nie było. Nagle usłyszałem, że mnie woła. Krzyczała jakieś wrzuty na mnie coś jak ' PARKER! POMÓŻ MI KRETY...' . Pobiegłem tam i zobaczyłem jakiegoś kolesie, który ją trzymał. Rzuciłem się na niego i zacząłem go nawalać. W międzyczasie Annalyne próbowała nas rozdzielić, ale jej nie wyszło. I wtedy przybiegło do nas dwóch policjantów. To chyba tyle... A nie jeszcze jedno. Mama Ann wyciągnęła nas mówiąc że jesteśmy jej dziećmi. Teraz to już koniec.-zakończył swoją historie Tom
-Dobra twoją wersje już znamy. A ty Ann?-powiedział Nath
-Ok to słuchajcie:
"Idąc przez parking zobaczyłam cały rząd motorów. Thomas akurat nie patrzył, więc powędrowałam obejrzeć białe cacko, które od razu mi się spodobało.
-Przepraszam ile za to cudo?-zwróciłam się do mężczyzny stojącego tyłem do mnie. Facet odwrócił się a mnie zamurowało. To był brat Chrisa - Luck.
-Dla ex mojego brata ze trzy razy- zaśmiał się ironicznie
-Pomarzyć to ty sobie możesz!-oddwróciłam się i chciałam odejść ale ktoś (czyt. Luck) złapał mnie za nadgarstek. Próbowałam się wyszarpnąć, ale chłopak był zbyt silny. To nie podziałało, więc podziała coś innego.
- PARKER! POMÓŻ MI KRETY... - nie dane mi było dokończyć, bo Wasted zakrył mi usta dłonią. Po kilku sekundach jednak ją zabrał, tak jak ręke zaciśniętą na moim nadgarstku. Machinalnie odsunęłam się i odwróciłam. Moim wybawcą był nikt inny jak Thomas Anthony Parker. Zaczął nawalać Lucka po mordzie.
-Tom nie warto! To zwykły idiota!-Podbiegłam i starałam się odciągnąć chłopaka od brata Chrisa. Wkurzona odeszłam na kilka kroków od bijących się i wydarłam na całe gardło:
-PARKER JEŚLI ZARAZ GO NIE PUŚCISZ TO...-znowu nie mogłam dokończyć, ponieważ podbiegło do nas dwóch policjantów i odciągnęło ich od siebie. Funkcjonariusze zaczęli skuwać chłopaków a ja stałam i patrzyłam, nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa. Pierwszy odezwał się Tom:
-You can't arrest me! I'm a rockstar!"
-Czyli w sumie moge ci wpierdzielić.-podsumowała Michelle
-Za co?!
-Miałaś skończyć z motorami!-krzyknęła i natychmiast zakryła dłońmi usta
-A to była tajemnica!-wydarłam się i uciekłam na górę. Po chwili dostałam smsa.
"Widze cie kotku. Tak szybko sie mnie nie pozbędziesz" a wiadomość była od Lucka.
-Serio? Znowu?!-zapytałam sama siebie
-Ale co?-pojawił się przy mnie szanowny pan Sykes
-Nic nic. Kocham cie skarbie-dałam mu lekkiego całusa i przytuliłam się do niego
-Ja ciebie też-zamruczał mi do ucha-Ale wiesz, że ta niespodzianka jest dalej aktualna?
-No jasne-uśmiechnęłam się do niego-kiedy?
-Najlepiej zaraz... Hmm czekaj jest 16:45 to yyy... Mamy jeszcze 3 godziny do tej ostatniej. Okey to ubierz się ładnie. Mile widziana sukienka i szpilki. O ile sie w nich nie zabijesz-zaśmiał się, pocałował mnie namiętnie i wyszedł z pokoju. Otworzyłam szafe i jedyne co zrobiłam to:
-KELS, NAREE I NUNU PROSZONE DO POKOJU NR 7!!
-Dobra luzik już idziemy!-odkrzyknęła widać już spokojna narzeczona Toma. Wpadły do mnie i zatrzasnęły drzwi.
-No to co jest?-Nar
-No bo...
-Czekaj znam ten ton...-powiedziała podejrzliwie Nina-Nie wiesz w co się ubrać!
-W 10 Nunu-przybiłyśmy żułwika
-No to zaczynamy! Ja biore buty, Kels ty sukienke a Nina makijaż-zarządziła dziewczyna Seeva
*Jakąś godzine później*
Dziewczyny właśnie skończyły mnie szykować. Przez cały "zabieg" nie mogłam spojrzeć w lustro, więc zobaczyłam dopiero efekt końcowy.
-Wszystko pięknie i cudownie oprócz mojej twarzy...-stwierdziłam
-Nie podoba ci się makijaż?-zasmuciła się panna Agdal
-Nie! Znaczy chodzi o to, że ja tutaj nie pasuje i gdyby nie mój wujek, już by mnie tu nie było...
-O czym ty mówisz?-Kelsey
-No bo wy jesteście śliczne, mądre i dużo potraficie itp itd a ja to takie bezużyteczne beztalencie..
-Czy ciebie...-Nina nie zdąrzyła dokończyć, bo przyszedł mi sms. Przełknełam głośno ślinę i sięgnęłam po IPhone'a. Spojżałam na treść wiadomości i oddycham z ulgą. Napisał Jay:
"Scooter powiedział, że skoro jesteśmy w komplecie to w środe ruszamy w trase :)
PS. Nathan pyta czy wyrobicie się jeszcze dzisiaj :D i wysyła buziaki :* "
-Dobra dziewczyny tej rozmowy nie było jasne?-zapytałam przyjaciółek na co one tylko przytaknęły.-Dzisiaj niedziela, więc jutro idziecie do pracy. Jak skończycie to się zgadamy i pójdziemy do StarBucksa na kawe i ciastko
-Okey-Nar- a co z Mich i Kate?
-No one idą z nami oczywiście!
-Dobra leć bo nasz BabyNath się niecierpliwi-zaśmiała się Kels i wypchnęła mnie z pokoju wręczając do rąk małą kopertówke. Byłam ubrana w kremową sukienkę z falbankami do pół uda, baz ramiączek, tego samego koloru szpilki na platfotmie i kilka dodatków w postaci małych kolczyków, bransoletki i wisiorka. Makijaż był delikatny lecz seksowny. Zeszłam na dół i weszłam do salonu. Sykes podszedł do mnie i chwycił moją dłoń. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i ruszyliśmy w kierunku pierwszej niespodzianki, którą okazała się romantyczna kolacja przy świecach. W restauracji spędziliśmy ok. dwóch godzin, a potem ruszyliśmy do ostatniej atrakcji dzisiejszego wieczoru. Słońce powoli zachodziło. Kilkanaście mibut później dotarliśmy do... London Eye?
-Nath... Bo ja mam lęk wysokości...
-Spokojnie. Przejdziemy przez to razem. Pamiętasz?
-T-tak...
-Nie bój się-weszliśmy do jednej z kapsuł, która o dziwo była pusta. Nie zadawałam więcej pytań, tylko podziwiałam widoki za szybą. Chłopak objął mnie od tyłu i zaczął szeptać czułe słówka a ja tylko uśmiechałam się pod nosem. Po skończonej "wyprawie" młyńskim kołem złapaliśmy taksówke i pojechaliśmy do domu. Nath zapłacił kierowcy i weszliśmy. Każde z nas skierowało sie do swojego pokoju i wpadło w błogi sen.
----------------------------------------------------------
Dzisiaj jade rano na działke i wracam w niedziele. W miedzyczasie oczywiscie bd pisac rozdzialy, ale opublikuje dopiero po powrocie. Mam nadzieje ze rozdzial sie podoba. Dobranoc skarby! :***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz