środa, 22 stycznia 2014

3. Why are you doing this?

*Następnego dnia rano Nathan*

Od samego rana przygotowywałem się do spotkania z Annalyne i Michelle. Oczywiście nie odpicowałem się do tego stopnia, żeby nazwały mnie lalusiem. Annalyne jest bardzo otwarta i pokazuje, że jej się podobam. A przynajmniej tak sądzę. Natomiast Michelle jest taka skryta i cicha... Dziwię   się, że tak się dobrały. Jednak najbardziej zaskoczyło mnie, że straciłem poczucie czasu tam za kulisami... Ogólnie dobrze się dogadujemy. A przynajmniej tak sądzę... Nie wiem czemu, ale ciągnie mnie do niej. Ma w sobie coś co działa jak czerwona płachta na byka... Nawet dobrze jej nie znam a już mam ochotę rzucić ją na łóżko i dobrze wygrzmocić. Tak to trochę chore, ale to właśnie czuje... Dobra mniejsza. Nie mogę tak opowiadać bo się rozpraszam i w końcu nie zdąże.

*Annalyne*

Obudziłam się o 14. O kurna! Na 15 umówiłyśmy się z chłopakami! Nie zdążę... Trzeba napisać do kogoś. Hmmm może do Tom'a. Ok 'Jakbyś mógł to przekarz chłopakom, że ja nie mogę przyjść i że przyjdzie tylko Mich, ok?'. Wysłane. Teraz tylko czekamy co odpisze. Po za tym nic dziwnego, że obudziłam się o tej porze, bo jest mi słabo, i w ogóle źle się czuję.

*Tom*

-Ej idioci!!! Annalyne nie przyjdzie, ale za to przyjdzie Mich.
-Co dlaczego nie przyjdzie?-oczywiście Nathan się martwi
-Chłope nie martw się. Może się po prostu nie wyrobi i tyle-nasz mądry Max zawsze wie co powiedzieć.
-A jak coś jej się stało?-Nath dalej dramatyzował-Muszę do niej iść!
-Idioto nie mamy jej adresu!
-Ale można poprosić Mich żeby nam podała.
-To nie taki głupi pomysł!-Siva
-Nasz BabyNath wreszcie dorasta!!!-Max


*Michelle*
Rano zaczęłam dostawać sms'y od Ricka, że wie gdzie jestem, i że Ann też ucierpi na tym, że nie wróciłam do domu. Odpisałam mu żeby poszedł się leczyć, bo mama pozwoliła mi pomieszkać u mojej przyjaciółki. Ten facet jest nienormalny. Dobra to zamało powiedziane. On jest psycholem! Nie pozwole, żeby zrobił coś złego komuś z moich znajomych. Mówię tu i o Analyne i o The WANTED. Byłam już gotowa do wyjścia, gdy Ann weszła do mojego pokoju z tekstem, że ide sama, bo ona źle się czuje. No nie powiem troche się zawiodłam, ale cuż pójdę i będę nas reprezentować. Fajnie to ujęłam xx. '@Annalyne_Baraun źle się poczuła i muszę sama iść na spotkanie. Mam nadzieję, że następnym razem mnie i chłopaków nie wystawi...' Tweet.


*Annalyne*

Zamknęłam za Mich jak wyszła i poszłam się położyć. Wzięłam jeszcze laptopa i weszłam na twetera. Zobaczyłam kilka tweetów, które przykuły moją uwagę:
'Młody znowu się zamartwia. Najlepsze, że teraz o nową koleżankę z którą się umówiliśmy'-Max
'Ohhh to takie słodkie... BabyNath chyba się zakochał!'-Nare_esha
'@NathanTheWanted nie martw się napewno nic jej nie jest!'-Louis Tomlinson?!
Przecierz oni się nie nawidzą! A może prasa faktycznie gada głupoty... mniejsza z tym. Ciekawe czemu tak piszą. Nie jestem pewna czy napewno o mnie, ale wszystko na to wskazuje. Wysłałam sms do chłopaków, że czuje się już lepiej i jak coś to możemy się spotkać. Nie czekałam długo na odpowiedź, którą dostałam od... Jaya?! Ok ważne że w ogóle odpowiedzieli. Mam na nich czekać przed domem. Ok to się zbieram. Ubrana i uczesana zamknęłam dom i wyszłam przed furtkę. Po chwili widziałam już vana chłopaków, ale jakiś idiota ich wyprzedził i gwałtownie zatrzymał się przedemną. Ktoś otworzył drzwi i wciągnoł mnie do środka. Później z piskiem opon odjechaliśmy. Nie stawiałam oporów, bo miałam przyłożoną lufę do skroni. Bałam się. Cholernie się bałam, że już nigdy nie zobaczę moich bliskich i Natha... Czemu ja wymieniłam go osobno?! No fakt jest dla mnie kimś więcej. Teraz to czuje. To głupie, że człowiek dopiero stając twarzą w twarz ze śmiercią uświadamia sobie co tak naprawde czuje. Teraz wiem na pewno. Chce go. Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam, że się ściemniło. Dopiero teraz do mnie dotarło, że trzyma mnie dwóch dryblasów, a jednym z nich jest Rick! Zaczęłam się szarpać i krzyczeć, ale po chwili przestałam, bo dostałam czymś w głowę. Obudziłam się w jakimś obskurnym pokoju o ciemno zielonych ścianach i obdartej farbie. Byłam związana i leżałam na podłodze. Dobrze, że w ciuchach... Boże, czemu ja się nie wróciłam do domu po torebkę?! Zawsze w niej noszę scyzoryk tak na wszelki wypadek... Usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi. Postanowiłam udawać, że jestem spokojna i nie obchodzi mnie nic w około. Do pokoju wszedł Rick i czterech innych facetów. Rozstawili się po pokoju jak jacyś ochroniarze, a Rich do mnie podszedł.
-No kochaniutka, nie sądziłem, że tak łatwo pójdzie. W końcu jak nie twoja przyjaciółka to ty! Hahaha jeśli myślisz, że boje się tych twoich koleżków to jesteś skarbie w błędzie! Tutaj nawet jakby chcieli cie szukać to się zgubią! Po za tym nawet jeżeli tu przyjdą, to z tąd nie wyjdą. A jeśli już to napewno nie żywi.
Łzy zaczęły mi napływać do oczu, ale starałam się zachować kamienną twarz.
-A i jeszcze jedno. Masz tu telefon. Zadzwoń do tego swojego kochasia i piwiedz, że nic ci nie jest. Tylko żadnych podstępów!
-Nie zrobie tego psycholu!!!-za to dostałam w twarz. Teraz już nie kryłam swoich emocji i zaczęłam płakać.
-To zadzwonisz czy załatwić ci drugą część twarzy?!-dał mi telefon z wykręconym numerem. Spojrzałam na wyświetlacz Nath <3. Chłopak odebrał po pierwszym sygnale.
-Ann gdzie jesteś?! Nic ci nie jest?!
-Nie spokojnie.-zaczęłam mówić szybko- Tylko porwał mnie Rick!-więcej nie mogłam powiedzieć, bo dostałam z pięści w twarz i straciłam przytomność. Usłyszałam jeszcze tylko coś w stylu trzeba było załatwić ją od razy, i koniec.

*Nathan*

O mój Boże...



------------------------------------------------------------------------------------------------
Czy znajdą Ann zanim Rick i jego kolesie coś jej zrobią? Co zrobi Mich, o ile się o tym dowie? Ile czasu im zajmą poszukiwania? To wszystko w następnych rozdziałach. Proszę o komentarze. Wasza Annalyne ;*