wtorek, 25 marca 2014

11. A good day for love to die...

Przyjaciele wpadli do sali Annalyne. Tom widząc śpiącego Martina kazał reszcie być cicho. Nathan nie wytrzymał, podszedł do łóżka i rozpłakał się nad bezwładnym ciałem dziewczyny. Dalej obwiniał się, że puścił ją samą do tego sklepu. Brunetka nieznacznie się poruszyła i wyszeptała coś w stylu 'Kocham cie Nath' po czym wszystko wróciło do poprzedniego stanu. Chłopak wpatrywał się w jej poobijaną twarz, jednak co chwile spoglądał na kardiogram. Minęło kilkanaście minut a reszta paczki siedziała na korytarzu niecierpliwie czekając na wiadomość o stanie zdrowia przyjaciółki. Do gabinetu doktora Annalyne wszedł pan Braun.
-Dzień dobry. Nazywam się Scooter Braun i jestem ojcem chrzestnym Annalyne Braun. Czy mógłbym uzyskać jakieś informacje na temat jej stanu zdrowia?
-Oczywiście. Dziewczyna trafiła do nas skrajnie wyczerpana. Dajemy jej ok.45% szans na przeżycie. Jeśli przeżyje tą noc to za tydzień, max. 2tygodnie powinna się wybudzić. Jest jeszcze coś.-lekarz zaczął szperać coś w dokumentach-Annalyne była wielokrotnie wykorzystywana seksualnie. Podejrzewaliśmy ciąże, ale nasze przypuszczenia zostały rozwiane. To co uznaliśmy za płód okazało się gózem. Prosze się nie martwić. Już go usónęliśmy. Jeśli pańska siostrzenica przeżyje, to będzie mogła mieć problemy z żywieniem. Może też często wymiotować. Więcej na razie nie wiemy. Ta doba będzie decydująca.
Scooter wyszedł z gabinetu podłamany. Nie wiedział jak tą wiadomość przekazać dzieciakom...
*Nareesha*
Kiedy dowiedziałam się, że Ann jest w szpitalu nie wiedziałam co powiedzieć. Z jednej strony było mi smutno, a z drugiej cieszyłam się, że wreszcie sie znalazła. Zadzwoniłam do Scootera żeby załatwił bilety na samolot bo chcemy byc jak najszybciej. Szybko zapakowaliśmy kilka rzeczy do walizek i popędziliśmy na lotnisko. Nadal nie wiedziałam kto powiedział Kate o Annalyne ale postanowiłam nie poruszać na razie tego tematu. Dotarliśmy do szpitala. Chłopaki wyciągali walizki z taksówki a ja pobiegłam tempem na które pozwalały mi szpilki do recepcji zapytać w jakiej sali leży przyjaciółka. Mimo iż nie znałyśmy się zbyt długo, ja pokochałam ją jak siostre. Chłopaki przełożyli trase na za miesiąc. Nina z Maxem pojechalo zarezerwować pokoje w jakimś hotelu a ja z resztą pognaliśmy do sali siostrzenicy Scootera. Właśnie! Scooter dojechał do nas w między czasie. Kiedy weszliśmy, a właściwie to Nathan pierwszy wpadł do pomieszczenia serce mi załomotało. Kto mógł jej coś takiego zrobić? Nath niepewnie podszedł do łóżka i spojrzał na Ann. Z tego co udało mi się zobaczyć to zaszkliły mu się oczy. Nie dziwie się. Annalyne miała wszędzie siniaki. Na stoliku leżała jakaś karteczka. Postanowiłam zobaczyć bo może to coś ważnego. Rozłożyłam ją i przeczytałam :
"Był jedynym o którym warto było śnić
W jego ramionach pragnęła zawsze być
Od niego uczyła się na nowo życia
By mogła wyjść ze swojego ukrycia
Pewnego dnia nagle coś się rozbiło
Padły ostre słowa i wszystko się skończyło
tyle pięknych chwil razem przeżyli
Wystarczyła sekunda by się rozdzielili
to jest ta chwila gdzie nagle wszystko znika
wtedy dziewczyna kontaktu unika
Pragnie być sama lecz wszyscy się gromadzą
Słyszy w koło siebie jak jej dobrze radzą
Po wszystkim już wie, że źle postąpiła
Lecz jej wielka duma wrócić do niego nie pozwoliła
Miłość jest krucha jak kwiat róży
wystarczy większy podmuch i wszystko w koło burzy
Warto czasami ochłonąć z emocji
Bo taka kłótnia na pewno związek wzmocni
Dlatego często trzeba ustąpić drugiej osobie
By do końca życia nie siedziało to w tobie.
PS. Teraz pożałujesz, że sie urodziłaś!"
Zamarłam i gdyby nie Max już bym leżała na ziemi.
-Nar wporządku?-spytał troskliwie-Co to za kartka?
Podałam mu przedmiot a on przeczytał ten straszny ciąg literek. Po chwili postanowiłam że zostawimy Natha samego z Ann i Martinem. Max wziął mnie pod ramie żebym nie zaliczyła gleby i wyszliśmy. Na korytarzu przejął mnie Seev.
-Nari nic ci nie jest?-odezwał jak zawsze opiekunczy Jay.
-Tak...to znaczy nie...yyy no dobra sami zobaczcie- odparłam zrezygnowana. Chłopaki czytając kartke mieli coraz wieksze oczy. Przy ostatnim zdaniu z sali wyszedł Martin a chwile po nim wybiegł Nathy. Chyba pobiegł po lekarza ale nie jestem pewna.
*Martin*
Obudziłem się w sali z białymi ścianami. A no tak byłem z Ann cały czas jak tamtych nie było. Swoją drogą widze że już są bo na przeciw mnie siedzi jakiś brunet z podniesioną grzywką. Był wpatrzony w nią jak w obrazek ale co jakiś czas spoglądał na kardiogram. Wyprostowałem się i przeciągnąłem czym zwróciłem uwage chłopaka. Uśmiechnął się do mnie blado i spowrotem zajął się wpatrywaniem w moją przyjaciółkę. Nie chciałem mu przeszkadzać i spokojnie wyszedłem z sali. Za mną wybiegł brunet i chyba pobiegł do lekarza. Postanowiłem zadzwonić do mamy i opowiedzieć co się działo. Rozmawiałem kilka minut. Kiedy schowałem telefon podeszła do mnie śliczna blondynka z jakimś facetem. Na oko miał ze 24 lata a ona ok. 20.
-Hej jestem Kelsey a to jest Tom. Słyszeliśmy że to ty ją przywiozłeś.
-To znaczy nie ja a moja mama ale ja z nią tu siedziałem dopuki nie przyjechaliście.
-A była może przytomna jak do niej wszedłeś?-spytał chłopak
-Niestety nie-odparłem zgodnie z prawdą
*Nathan*
Musiałem się spieszyć. Gdzie do jasnej cholery jest ten pieprzony lekarz?! Biegłem korytarzem i wpadłem na... Rodziców Annalyne?! Da fuq?! Co oni tu robią?!
-O Nathan jak miło cie widzieć-powiedziała mama Ann
-Mój drogi powiesz mi może gdzie leży moja księżniczka?-spytał tata dziewczyny
-Sale 307-odparłem szybko-Przepraszam śpiesze się-i pobiegłem dalej. Znalazłem gabinet p. Grey'a. Zapukałem, a słysząc ciche 'prosze' wszedłem do środka.
-Dzień dobry panie Sykes!
-Komu dobry temu dobry.. A właściwie to skąd pan mnie zna?
-Kto mógłby być na tyle głupi aby nie poznać idola swojej córki?
-Aha to dlatego. Ale ja w sprawie przyjaciółki...
-Annalyne Braun, tak?
-Mhm... Mógłby mi pan powiedzieć co z nią i kiedy mogła by sie wybudzić?
-W teorii takich informacji udzielam tylko rodzinie, ale panie Sykes jeśli ta dziewczyna jest dla pana tak ważna to oczywiście, że panu powiem.
-Niech pan mówi po prostu Nathan-uśmiechnąłem się do doktora
-Dobrze. A więc Ann przywieziono do nas w ciężkim stanie. Przed tym była wielokrotnie wykorzystywana seksualnie i bita. Hmmm miła jeszcze guza, ale już go usunęliśmy.
-Boże czemu ja z nią nie poszedłem po te pieprzone żelki...
-Prosze się nie obwiniać. Nikt nie mógł tego przewidzieć. Pielęgniarka znalazła pod biustonoszem Annalyne jakąś karteczkę, ale jej nie czytała. Powinna leżeć na stoliku w jej sali. Niech pan na nią spojrzy bo może jest w niej zawarta jakaś informacja.
-Dziękuje prosze pana.
-Słuchaj troche głupio mi sie pytać ale czy mógłbyś się podpisać? Wiesz chodzi o autograf dla córki..
-Jasne! Dla fanów wszystko!-uśmiechnąłem sie na myśl że mamy tak oddanych fanów jak np. Agatha. Oddała chyba nerkę Ninie bo dziewczyna Maxa coś tam miała i musiała szybko dostać nerkę.-A może chce pan jeszcze autografy reszty?
-Jeśli to nie kłopot to moja mała była by wniebo wzięta.
-To za 5min będę spowrotem-pobiegłem do chłopaków i kazałem im sie podpisać. Nie minął umówiony czas a już byłem spowrotem u lekarza.
-Jeszcze raz bardzo Ci dziękuje.
-Nie ma za co. W końcu gdyby nie fani nie było by nas!
Podziękowałem za informaje i poszedłem spowrotem do przyjaciół. Nie wszedłem jeszcze dobrze na korytarz prowadzący do sali Ann a już dopadła mnie jakaś hiena z kamerą
-Nathan dlaczego tu jesteś? Coś sie stało? A może to znowu twoje gardło? Czy jest tu z tobą reszta? W jakiej sali przebywasz?
-Stop! Nie ważne czemu tu jestem. Nic się nie stało. Z moim gardłem wszystko w porządku a reszty tu nie ma. Co do sali to nie jest wasza sprawa! Dziękuje dowidzenia. Siostro! Co tu robią media?-odpowiedziałem na pytania i zwróciłem się do przechodzącej pielęgniarki.
-Ja właśnie wychodze-stwierdziła babka z kamerą i skierowała się ku wyjściu. Stałem tak jeszcze chwilę kiedy poczułem wibracje oznaczającą otrzymanie smsa. Wyciągnąłem mojego iPhone 5 i zacząłem czytać 'Nath rusz dupe! Coś się dzieje! Kels' Czym prędzej ruszyłem w strone sali przyjaciółki. Swoją drogą szkoda że tylko przyjaciółki... Dobra nie czas na myślenie o związkach! Więc popędziłem do sali a tam na łóżku centralnie siedzi Ann. Ale nie ma otwartych oczu tylko zamknięte. Nic nie mówi i się nie rusza. Po chwili jaj ciało bezwładnie opada na łóżko i stacza się z niego przerywając wszystkie kable do których jest podłączone. Natychmiast wciskam alarm i po chwili w pomieszczeniu są lekarki. Pomogłem im położyć Ann spowrotem na łóżko a po tym kobiety mnie wyprosiły. Jak to się stało że ona... A może... Ale przecierz one nie istnieją!
----------------------------------------------
Ej koteszky! Moją prośbą jest komentowanie tego czegoś. Chciałabym wiedzieć czy ktokolwiek to czyta i wogóle czy to się podoba. Głównie chodzi mi o wasze opinie. Postarajcie się chociaż napisać jakiś krótki komentarz... Dla was to chwila a dla mnie może być jakaś decyzja. Zastanawiam się też czy nie przestać pisać... Ale to narazie jest nie ważne. A więc jeszcze raz proszę was o komentarze.

wtorek, 18 marca 2014

10. Don't stop!

Wyszliśmy ze szkoły i momentalnie wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Przechodnie, Scooter, BigKev, Nar, Kels i Nina (które nwm skąd się tu wzieły) gapili się na nas jak na idiotów. W pewnym momencie zrobilo mi sie słabo. Reszta szybko się uspokoiła i Max 'porwał mnie w ramiona'. Wsiedlismy do samochodu i czym predzej pojechalismy do szpitala. Doktor pochwalil Maxa za to ze tak szybko zareagowal. Zrobili mi jeszcze badania i moglismy wrocic do domu. Po drodze stwierdzilam ze musze skoczyc do sklepu i usłyszałam w odpowiedzi:
-Ide z tobą. Żadbych ale.-Nathan
-Ależ ty uparty jesteś-szepnęłam
-Coo? Nie dosłyszałem. Mogła byś powtórzyć?
-Nigdzie ze mną nie idziesz-powiedziałam stanowczo. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, ale więcej sie nie odezwał. Jak postanowiłam, do sklepu poszlam sama. No dobra prawie. Do bluzki przyczepili mi głośniczek, żeby w razie czego być na bierząco. Troche mnie zatkało ale trudno. Stojąc przy kasie podeszła do mnie mała dziewczynka:
-Czy to ty jesteś Annalyne?-spytała tym swoim słodkim dziecięcym głosikiem
-Tak to ja. Coś się stało słonko?-zapytałam troskliwie
-Nie, tylko jakiś pan powiedział, że mam ci przekazać pewną karteczkę-wysunęła rączkę, a w jej małej dłoni skryta była owa kartka. Dziewczynka podała mi ją i odeszła. Przez chwilę zastanawiałam się czy przeczytać ją teraz czy później, ale stwierdziłam że przeczytam ją w domu. Zadzwonił mój telefon:
-Annalyne! Nie ruszaj się s pod sklepu juz po ciebie jedziemy!-wydarł się do słuchawki Tom
-Ale o co...-nie zdążyłam dokończyć kiedy zostałam wciągnięta do jakiegoś samochodu. Telefon w międzyczasie niestety mi wypadł... Całe szczęście, że doczepili mi ten cholerny głośniczek. Nie widziałam zupełnie nic. Słyszałam tylko stłumione głosy i inne dźwięki. Po chwili poczułam coś jakby ukłucie w żyłę. Pisnęłam z bólu. Kiedy ból minął zaczęłam odpływać.

*Jakiś czas później*

Obudziłam się w dużym pokoju, rozejżałam się i stwierdziłam, że chłopaki sobie ze mnie jaja robią. Pomyślałam 'To wcale nie jest śmieszne' i wtedy sobie przypomniałam co się działo przed tym jak usnęłam. Ponownie się rozejżałam i odkryłam że jestem naga i związana. Do pomieszczenia weszło dwóch napakowanych goryli. Udałam że śpie.
-Te goła księrzniczko! Wstawaj czeka nas niezła zabawa!-krzyknął jeden z nich, ale nie zareagowałam. Myślałam, że sobie odpuszczą, ale się przeliczyłam. Poczułam silne szarpnięcie za włosy. Z oczu zaczęły wypływać mi łzy. Mężczyzna rozpiął rozporek i wyciągnął swojego 'przyjaciela' na zewnątrz. Drugi mnie trzymał.

*Narrator*

Mężczyzna gwałtownie wszedł w biedną brunetkę, która nie miała jak sie bronić. Płakała myśląc, że jej pierwszy raz był gwałtem. Kiedy gwałciciel doszedł zamienił się z kolegą. Trwało to nie dłużej niż godzinę, jednak dla Annalyne było jak wieczność. Bała się, że nie zobaczy już rodziny, przyjaciół i Nathana. Teraz żałowała, że kazała Nathanowi zostać w domu.
*Tymczasem u chłopaków*

-Nath spokojnie! Może po prostu padła jej bateria!- uspokajał chłopaka Seev
-Nie możliwe, bo ładowała telefon dziś rano-wtrąciła Mich
Chłopcy się zadręczali, Dziewczyny płakały, a Ann cierpiała. Była bita, kopana i okaleczana. Błagała o litość, ale to nic nie dawało. Z minuty na minute była coraz słabsza...

*Kilka dni później narrator*

Scooter sciągnoł detektywów i inne jednostki by znaleźli jego siostrzenice. Wszystko zawodziło.
Nathan popadł w depresje. Obwiniał sie za to że nie postawił na swoim. Tom i Kelsey próbowali wszystko na spokojnie opowiedzieć rodzicom Ann. Mich wróciła do domu i cały czas płakała. Ariana cieszyła się jak dziecko ze swojej 'wygranej'. Cała reszta wyglądała podobnie do Natha.  Annalyne czuła, że dłużej nie pociągnie. Kolejny dzień już robią sobie z nią co chcą. Kolejnego dnia nad ranem przyszli znów ci sami mężczyźni. Zanieśli ją do samochodu i wywieźli do innego miasta, którym okazało się Bolton. Dosłownie wyrzucili ją pod jakimś domem i odjechali. Dobrze że chociarz była ubrana. Z budynku wyszła jakaś kobieta i podbiegła do rannej dziewczyny.
-Skarbie co się stało? Kto ci to zrobił?- dopytywała się
-Nnnie wiem-wydusiła osłabiona do granic możliwości brunetka
Właścicielka posiadłości zadzwoniła po karetkę, a potem wykonała kolejny telefon. Tym razem do syna. Razem z Ann wsiadła do karetki i odjechały. Dziewczyna trafiła na OIOM. Kilka godzin później kobieta dowiedziała się, że dziewczyna jest w śpiączce. Do szpitala przyjechał syn kobiety
-Co z nią?-zapytał nawet się nie witając
-Jest w śpiączce. Jak chcesz to możesz do niej wejść.
Chłopak od razu skierował się do sali 341 gdzie była nieznajoma. Wszedł do pomieszczenia i podszedł bliżej szpitalnego łóżka.
Spojżał na jej twarz i mało się nie przewrócił. To była Annalyne. Szybko wykręcił numer do Kate.
-Czego chcesz?!-zapytała wkurzona blondynka
-Annalyne jest w szpitalu w Bolton! Zbierajcie się i szybko tu przyjeżdżajcie!-krzyknął i się rozłączył. Martin poszedł do automatu po kawe i szybko wrócił do sali. Po drodze powiedział mamie żeby pojechała do domu. Usiadł na krześle przy łóżku i złapał dziewczyne za rękę. Była zimna jak u trupa. Z przerażeniem spojżał na kardiogram, jednak zaraz się uspokoił widząc poruszającą sie zieloną linie. Postanowił czekać aż przyjedzie Kate z resztą. Rozmyślając nad swoim życiem usnął.

*Następnego dnia*

Przyjaciele uroczej brunetki mają dziś samolot. Są już na lotnisku i nie mogą się doczekać lotu. Zapytacie czemu samolot? Ponieważ chcą być tam szybciej niż wlekąc sie samochodem. Tak więc wylecieli i w jakąś godzine dotarli na miejsce. Tom był 'przewodnikiem' bo Bolton to jego rodzinne miasto. Szybko przybyli do szpitala i pobiegli do sali Ann.

-------------------------------------------------
Postanowiłam przerwać w tym momencie :) Wiem że może wam się to nie spodobać, ale może robiąc w ten sposób zachęce was do komentowania tego czegoś. Osobiście nie podoba mi się ten rozdział, ale może coś tam z tego wyjdzie. Więc proszę piszcie w komentarzac co wam sie podoba a co nie bo chciała bym znać waszą opinię. Na dziś koniec :) Następny będzie może we wtorek lub środę. Komentować xD

poniedziałek, 10 marca 2014

Najlepszego kochana!!! :***

Słuchajcie kochani. Chciałabym złożyć najserdeczniejsze życzenia Kate! A tak właściwie Oliwii, ale Oli utorzsamia się z Kate. A więc Wszystkiego najjj, DUŻO UŚMIECHU, BRAK DOŁA, dobrych ocen xx , wymarzonego chłopaka, spotkania THE WANTED, prawdziwych przyjaciół, a nie jakieś marne podróby, zdrowia, bo najważniejsze i weny. Tak weny zdecydowanie bo potrzebna. Tak więc Happy Birthday Kate :*

niedziela, 9 marca 2014

9. Never say never

Rozdział dla kochanej Kate :*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Annalyne*

Spojrzałam na nich z widocznym zdziwieniem, a Nath tylko mnie objął i szepnął 'będzie dobrze'
-Nic nie bedzie dobrze!-krzyknęłam-Zawsze wyjeżdżamy wtedy, kiedy zaczyna się wszystko układać!-nie wytrzymałam i pobiegłam na górę. Zamknęłam drzwi od pokoju Nathana na klucz i rzuciłam się na łóżko. Rozpłakałam się, ale nie chciałam, żeby ktokolwiek o tym wiedział, więc schowałam twarz w poduszkę. Ktoś zapukał, ale ja się nie odezwałam. Po chwili poczułam jak silne ramiona obejmują mnie.
-Nie wysłuchałaś ich do końca-powiedział Max
-Jak tu wszedłeś?
-Wyjęłaś klucz z zamka a ja i Nath mamy takie same zamki, więc to była łatwizna. A to że płaczesz wiem od kiedy zapukałem po raz pierwszy.-Max
-Słuchaj, mógłbyś zostawić mnie samą? Chcę to wszystko przemyśleć.
-Najpierw powiem ci o co chodziło z tym wyjazdem. Ok?-zapytał. Zgodziłam się:
Do naszego domu wszedł Scooter i powiedział, że jest trasa po UK. Twoi rodzice stwierdzili, że jadą do pracy, i nie będzie ich przez miesiąc bo jadą w delegacje. Wtedy Braun rzucił hasło, żebyś z Mich pojechała z nami. Dalej już wiesz co sie działo.
-Ile trwa ta trasa?
-Pół roku, i wyjeżdżamy po jutrze-odparł
-A co z Kate?
-Jaką Kate?
-Kate Wilson. To moja przyjaciółka-wyjaśniłam
-A moja kuzynka-szepnął
-Co?!-wyciągnęłam telefon i wykręciłam numer do blondynki

/Rozmowa telefoniczna/

-Kate do jasnej cholery! Czemu nie powiedziałaś mi że Max to twój kuzyn?!
-Czyli już wiesz...
-Właśnie się dowiedziałam, ale nie od osoby która powinna mi to powiedzieć.
-Ann ja przepraszam...
-Już nie ważne. Tylko pamiętaj. Jestem twoją przyjaciółką i możesz mi wszystko powiedzieć. A teraz pytanie: Wiesz o tym, że chłopaki jadą w czwartek w trase?
-Nom... A co???
-Jade z nimi...
-To świetnie!
-Co?
-No bo ja też jade!
-Musze kończyć

/Koniec rozmowy/

-Zejdziesz na dół?-zapytał
-A nie możesz mnie znieść?
-Ale młody... A zresztą nie ważne. Wskakuj na plecy- zaśmialiśmy się, po czym 'dosiadłam' mojego zacnego jednorożca i zeszliśmy na dół. Moich rodziców już tam nie było, za to była tam Kate rozmawiająca z Nathanem. Podbiegłam do niej i przytuliłam:
-Tak się cieszę! Mich chodź do nas!- zawołałam przyjaciółkę
-Już już tylko wezme aparat!- odparła a my spojrzałyśmy na nią pytająco-Nar Kels Nina wy też chodźcie!
-Ok już-Nareesha
-Jay cyknij fote-poleciła Mich chłopakowi
-Jak sobie życzysz Jaśnie Pani-zażartował loczek
-Tylko bez czułości
-A teraz wszystkie laski proszone są o suszenie ząbków-powiedział JayBird , a po oczach błysnął nam flesz. Zrobiliśmy sobie wszyscy sesje zdjęciową i poszliśmy wydrukować zdjęcia. Po drodze się wygłupialiśmy, ale w sklepie (zdziwienie) chłopaki byli spokojni. No oprócz Toma, bo on niewyżyty seksualnie miział się z Kels.
-Ej Tom napaleńcu! Ogarnij kutasa bo ci stoi- zaśmiała się Nina a cała reszta za nią. Pani powiadomiła mnie, że zdjęcia są już wywołane, więc zapłaciłam i poszliśmy do domu. Była 19. Nie wiem jak to zleciało w takim tempie, ale musiałam już wracać:
-Słuchajcie naprawde miło było mi spędzić z wami ten czas, ale musze już iść...
-Podwieźć cię?-Scooter-Akurat jade do siostry
-Ok to co? Zbieramy się?
-Jasne. Pakuj się do wozu.
-Haha
-Już nie rżyj tylko wsiadaj!-uśmiechnął się i wsiedliśmy. Po drodze zgarnęliśmy mame wracającą z zakupów. Gdy dojechaliśmy, ja pobiegłam odrobić lekcje.

*Następnego dnia*

Dzisiaj wstałam dosyć wcześnie, bo o 5:25. Nie wiem czemu, ale chyba zaczęło do mnie docierać co wczoraj robiłam z Nathanem. Postanowiłam, że chociaż w pewnym stopniu ograniczę z nimi kontakt. Wiem, że to będzie trudne no ale sprubuję. Muszę tak postąpić, bo za bardzo już widać jak działa na mnie Nath. Dobra koniec muszę sie zbierać do szkoły. Ubrałam sie w dżinsowe szorty, białą koszulkę i czarne vansy. Włosy upięłam w luźnego koka, a głowę przewiązałam białą bandamą. Zbiegłam na dół, zabrałam przygotowane przez mamę śniadanie i wyszłam z domu. Przed drzwiami czekała na mnie Kate.
-Co tu robisz?
-Przyszłam po ciebie, bo myśle, że będziesz mnie dzisiaj potrzebowała.
-Ale dlaczego? O co chodzi?-byłam coraz bardziej zdenerwowana
-Oh... Zobaczysz. Tylko nie bierz wszystkiego do serca.
Ruszyłyśmy do szkoły. Już po drodze ludzie zaczęli się dziwnie patrzeć. Zupełnie nie wiedziałam o co chodzi.
-Kate... Proszę cie powiedz co się dzieje-dało się odczuć rezygnację w moim głosie
-Przyszedł Scooter-szepnęła
-Co?!-moje oczy musiały przypominać dwie pięciozłotówki
-Do tego przyszedł z chłopakami...-kontynuowała
-Ale po co?!
-Powiadomić dyrkę, że nie będzie nas pół roku w szkole, bo wyjeżdżamy.
-I tylko dlatego mam potrzebować wsparcia?-wiedziałam, że coś ukrywa, więc drążyłam temat
-Nie do końca... Chodzi o to, że jakaś hiena musiała was podglądać jak rozmawialiście...
-No to co?
-Zobaczysz w szkole
Doszłyśmy do szkoły i poszłyśmy do szatni. Szybko się przebrałyśmy w uniformy (mundurki) i poszłyśmy pod salę. Stała tam Mich i chłopaki z TW, którzy byli oblegani przez stado plastików z naszej szkoły. Postanowiłyśmy z Kate nie podchodzić bliżej, ale i tak nas zobaczyli. Pierwszy przecisnął się do nas Seev,później Max, Tom i Jay. Nathana dziewczyny nie chciały puścić. Wkurzyłam się i przepchnęłam do niego. Na oczach wszystkich tam zgromadzilonych wpiłam się w jego usta. Dziewczyny były mocno wkurwione i było to widać, a chłopaki... O nich wole nie mówić. Po chwili oderwałam się od Natha i szepnęłam 'Chodźmy z tąd'. Przeszliśmy do reszty TW i moich przyjaciółek i zaczęliśmy się śmiać. Po chwili usłyszałam od tej wrednej jędzy Elizabeth
-Nathy nigdy nie będzie twój! Słyszysz suko?! Nigdy!
Nathan się tylko uśmiechnął i odpowiedział:
-Never say never babe-i puścił do mnie oko. Po całym zajściu przyszedł Scooter i zabrał nas (czyt. Mnie, TW, Kate i Mich).

piątek, 7 marca 2014

Jeszcze dwóch panów :D

Chris Wasted- 19lat. Były chłopak Ann. Po dwóch latach zrozumiał, że stracił najważniejszą osobę. Teraz chce znowu być z Annalyne, lecz niespodziewanie pojawia się Kate.






Martin Wega- 18lat. Chodzi do klasy z Ann, Mich i Kate. Wszystkie trzy zawróciły mu w głowie, ale tylko na jednej mu zależy...

czwartek, 6 marca 2014

8. I'll be your Personal Soldier

*Następnego dnia (Poniedziałek)*
-Dziewczynki wstawajcie. Chyba nie chcecie spóźnić się do szkoły?- takimi słowani przywitała nas moja mama
-Ale my już nie śpimy...-odparłyśmy równo nie otwierając oczu. Po chwili poczułam ciepłe dłonie na policzkach i świerzy oddech na twarzy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam... Chrisa! Chris to mój były. Zerwał ze mną, bo wolał jakąś cheerlederkę (nwm jak to sie pisze...) . Czego on ode mnie chce?
-Co ty tu robisz?! Zostaw mnie!- krzyknęłam. Po chwili do pokoju wpadł tata.
-Coś się stało słonko?-zapytał
-Tak! On się stał!-chłopak dalej mnie trzymał-Możesz mnie wreszcie puścić?!-byłam już nie źle wkurzona. Chris oddalił się na kilka kroków a mój tata wyprowadził go z domu. Szybko wyszykowałyśmy się z Mich do szkoły i pobiegłyśmy. Pod salą siedział już Martin. Zauważyłam, że wpadł w oko Mich.. Dobra nie ważne. Zadzwonił dzwonek i weszliśmy do sali od matmy. Gdy zajęliśmy już swoje miejsca do sali weszła szczupła blondynka.
-Moi drodzy- zaczęła pani Agness- Oto Kate Wilson. Wasza nowa koleżanka. Kate znajdź miejsce i usiądź. Mam nadzieje że szybko zaaklimatyzujesz się w nowej szkole.
-Dziękuję-odpowiedziała krótko
-Kate chodź tutaj!- powiedział Martin. Dziewczyna go posłuchała i usiadła koło niego, czyli w ławce za mną i Mich. Blondynka wydaje się być sympatyczna... Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę od razu podeszłyśmy to nowej i przedstawiłyśmy się. Tak jak przypuszczałam dziewczyna jest bardzo miła. Poszłyśmy do naszej wychowawczyni po nowy plan dla Kate. Potem poszłyśmy do sali, w której ma się odbyć kolejna nudna lekcja, czyli fizyka. Na fizyce mamy potrójne ławki, więc usiadłyśmy razem. Kate zaczęła rozmowę:
-Ej kim jest ten chłopak za nami?
-To Martin Wega. Jest mega przystojny, ale zachowuje się jak męska dziwka.-odpowiedziała zgodnie z prawdą Michelle
-Ale to też nasz przyjaciel-dodałam
Rozmawiałyśmy jeszcze troche i zadzwonił dzwonek. Wymieniłyśmy się numerami i ja wyszłam ze szkoły, ponieważ ja mam zwolnienie z wf-u. Przed szkołą, co bardzo mnie zdziwiło stał Nathan. Podeszłam do niego:
-Cześć Nath. Co tu robisz?
-A przyjechałem po ciebie. Wskakuj do auta i o nic nie pytaj. Mam niespodziankę-uśmiechnął się tajemniczo. Postanowiłam spełnić jego prośbę. Pojechaliśmy do domu The Wanted. O dziwo był on pusty. Do rzeczy. Weszliśmy do domu, ale wszędzie było ciemno. Po chwili poczułam ciepłe wargi na mojej szyi. Uśmiechnęłam się pod nosem. Ale chwila, co ja robie?! Przecierz Nathan to tylko mój przyjaciel!
-Nathan... Nie.-postanowiłam to przerwać
-Ale dlaczego?-spytał zawiedziony
-Bo znamy się krótko, a poza tym jesteśmy przyjaciółmi a nie parą!-wyjaśniłam
-Dobra-odparł niechętnie- Chodź do stołu-polecił mi
-Zrobiłeś kolacje?- zdziwiłam się
-No tak jakoś wyszło- chyba się trochę zmieszał
Usiedliśmy do stołu. Nathan nalał wina do kieliszków i zaczeliśmy spożywać nasz posiłek. Nath zaproponował coś mocniejszego (czyt. wódka) . Zgodziłam się, ale miałam warunek. Trzyma łapy przy sobie. Zgodził się i polał kolejkę. Potem następną i jeszcze jedną i kolejną. Wypiliśmy na tyle durzo, żeby dobrze się bawić, ale na tyle mało by wiedzieć co robimy. A przynajmniej ja. Brunet wstał od stołu, podszedł do mnie i wziął na ręce. Ruszył ku górze. Ostrożnie położył mnie na łóżku i zaczął zachłannie całować. Dokładnie oddawałam każdy jego pocałunek. Chłopak włożył swoje dłonie pod moją bluzkę i szukał zapięcia od stanika. Po chwili koszulka leżała na ziemi. Nie pozostawałam mu dłużna i jego T-shirt znalazł się koło mojego. Po chwili także nasze spodnie leżały na podłodze. Kiedy chłopak miał zamiar zdejmować mi bieliznę do pokoju wpadła reszta chłopaków z TW.
-Ufff zdążyliśmy-odsapnął Jay
-O co chodzi chłopaki?-Nathan
-O to że wasi rodzice tu są-odpowiedział Seev po czym wszyscy wyszli. Szybko się ubraliśmy i zeszliśmy na dół.
-Cześć mamo, hejka tato-przywitałam się z rodzicami-Co tu robicie?
-Przyszliśmy ci powiedzieć, że wyjeżdżasz- powiedział tata

Nowa postać :)

Kate Wilson- 18l. Nowa w szkole Annalyne i Michelle. Jest nieśmiała i cicha. Kocha przygody. Mimo iż podoba jej się Nath to spotyka się z Jayem. Ale czy on na pewno jest z nią szczery, a ona z nim szczęśliwa?

niedziela, 2 marca 2014

7. Show me love

*Nathan*

Usłyszałem, że drzwi się otwierają, więc pomyślałem, że to dziewczyny. Nie pomyliłem się. Ale chwila... Czemu BigKev niesie Ann na rękach? I czemu ona się nie rusza?! Zaczołem panikować. Podbiegłem do nich i spytałem co się stało. Kevin położył dziewczynę na kanapie, a ja usiadłem obok niej i czekałem na odpowiedź. Po chwili ona nastąpiła:
-Gonili nas 1D- Nareesha
-Czego chcieli?- Jay
-Eleanor usłyszała naszą rozmowę i pobiegła do reszty. Zaapewne opowiedziała im to i zaczeli nas gonić. Uciekając Ann się przewróciła bo była na szpilkach i skręciła kostkę. Potem popyskowała troche z Danielle i znowu zaczełyśmy uciekać. Potem BigKev nas zgarnął i przyjechałyśmy, a stojąc pod drzwiami Annalyne nam zemdlała i to już chyba koniec.- Zakończyła swoją opowieść Nina
-Trzeba ją zabrać do szpitala...-stwierdziłem
-Nath ma racje. Zbieramy się!-krzyknął Max

*W szpitalu Annalyne*

Obudziłam się w pokoju o białych ścianach. Dookoła mnie leżeli moi przyjaciele. Przed moim łóżkiem stał przystojny brunet z grzywką. W ręku trzymał pistolet. Patrzyłam w jego zielone tęczówki. Były przepełnione nienawiścią. Do pomieszczenia weszła Ariana i podeszła do chłopaka. Powiedziała do mnie 'Mówiłam że będzie mój' , a on się uśmiechnął. Pocałował ją, spojrzał na mnie i powiedział "Show me love". Wycelował we mnie i strzelił. Usłyszałam tylko krzyk...

-Ann już dobrze! Nie krzycz! Wszystko ok jesteśmy tu. To tylko zły sen!- powtarzał ciepły męski głos. Znałam go i czułam, że jest mi bliski, ale nie wiedziałam kto to. Otworzyłam oczy i zobaczyłam tego samego bruneta, ale bez grzywki. Miał na głowie full capa. Znałam go. Już wiedziałam, że to on. Tylko jak on miał na imie...

*Nathan*

Usłyszałem krzyk Annalyne. Wszyscy wbiegliśmy do sali w której leżała. Zbliżyłem się do niej i zacząłem ją uspakajać. Spojrzała na mnie tymi ślicznymi paczadełkami i nic nie mówiła. Po chwili się uśmiechnęła i spytała:
-Jak masz na imię?-czy ona mnie nie pamięta?
-Nie pamiętasz mnie?-spytalem zrezygnowany
-Pamiętam, ale twoje imie uciekło mi z głowy-zaśmiała się-To jak powiesz mi?
-Nathan.-Patrzyłem na nią zdziwiony, a one po chwili zamknęła oczy. Usłyszałem pisk maszyny, więc pobiegłem po lekarza. Zaczeli ją reanimować. Udało się. Niestety nie pozwolili mi do niej wejść. Po chwili wyjechała z sali na wózku i zabrano ją na badania. Przyszedł Scooter i zapytał
-Gdzie ona jest?
-Zabrali ją na badania-Nar
Przyszedł lekarz:
-Czy jest tu ktoś z rodziny?
-Jestem jej wujkiem-powiedział Scooter
-Dobrze. Zapraszam do mojego gabinetu.
Nasz menager poszedł za lekarzem.

*Scooter*

Usiadłem na fotelu i zapytałem co z Ann. Mężczyzna powiedział, że jej choroba ją opuściła. Jaka choroba? Dlaczego ja nic nie wiem?!
-A co to była za choroba?
-Annalyne miała astme.
-Ale już jej nie ma?
-To omdlenie było potwierdzeniem jej ozdrowienia. Zrobiliśmy też prześwietlenie nadgarstka i kostki. Kostke ma oszczedzac, a nadgarstek musielismy nastawic i zagipsować. Prosze przyjść za tydzień na kontrolę. Teraz ją wypisujemy, ale gdyby byl jakis problem prosze ją jak najszybciej przywieść. To wszystko.
-Dziękuję i do widzenia- pozegnalem się i zadowolony wróciłem do dzieciaków.

*Annalyne*

Do mojej sali wszedł Scooter, ale tylko on. Nie wiedziałam o co chodzi... Widząc moje zdezorientowanie zaczął mi tłumaczyć. Gdy już skończył zadał mi pytanie, na które nie potrafiłam sensownie odpowiedzieć:
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?!
-Bo...bo... No bo nie.
-Ale to nie jest odpowiedź!- wkurzył się Scooter-Mów w tej chwili!
-Nie powiedziałam bo nie wiedziałam! Dowiedziałam się dopiero 2lata temu. Ale wtedy miałam słabe ataki, a nie takie jak teraz.
- No słucham.
- Daj mi spokój! Co ty, moja matka jestes?
-Annalyne!
-Nie! Nie jestes moja matka, że wszystko musisz wiedziec. Jestes tylko wujkiem!
-Masz rację. To twoje życie, a poza tym to znamy się około dwóch dni więc koniec rozmowy.-powiedział i skierował się do wyjścia- A i możesz się już zbierać.
Chyba nie powinnam być aż tak wredna... W końcu to mój wujek. Muszę go przeprosić.
-Ann jak się czujesz?- wbiegł zatroskany Nath
-Bywało lepiej-samotna łza spłynęła mi po policzku
-Co się stało???
-Pokłuciłam się ze Scooterem...- coś we mnie pękło i się rozpłakałam. Nath zaczął mnie pocieszać, więc udałam, że już wszystko ok. Uśmiechnęłam się do niego i stwierdziłam, że jestem zmęczona a jeszcze musze się ogarnąć i jedziemy do domu. Chłopak wyszedł, a przed drzwiami mignęła mi postać Ariany i Ricka. Po chwili Rick przeszedł jeszcze raz, ale tym razem spojrzał w moim kierunku i złośliwie się uśmiechnął. Szybko się zebrałam i wyszłam z sali. Wszyscy na mnie czekali... Nawet rodzice. Przełożyłam torebkę d drugiej ręki, ale szybko tego pożałowałam, ponieważ poczułam przeszywający ból w nadgarstku... No tak zapomniałam o gipsie...
-Ann może ja to wezme?- Tom
-Mógłbyś? Dziena słonko-dałam mu buziaka-Sorki Kels
-Ale o co ci chodzi?-zapytała zdezorientowana
-No pocałowałam w polik twojego chłopaka...
-A spoko jak tyko w polik-uśmiechnęła się.
Wyszliśmy ze szpitala i wsiedliśmy do vana. Kilka minut później byliśmy pod domem The Wanted. Pobiegłyśmy z dziewczynami się ogarnąć i zeszłyśmy na dół.
-Chłopaki a gdzie moi rodzice?
-Kevin odwiózł ich do domu. Nie martw się-odezwał się Scooter
Momentalnie się odwróciłam i popędziłam w jego kierunku. Wtuliłam się w niego i szepnęłam "przepraszam" . Wujek objął mnie i zapytał reszty:
-No to co dzieciaki. Gotowi?
-Jasne-odparli chórem.
Wyszykowani pojechaliśmy do mojego domu. Od drzwi czuć było cynamon. Zawsze w salonie stoi wazonik a w nim laska cynamonowa. Nasz dom nie był tak duży jak dom The Wanted ale było w nim równie przytulnie. Jednak nasz dom różnił się od ich domu jednym szczegółem. U nas zawsze jest czysto. Od chłopaków odeszło już sporo sprzątaczek, bo po prostu już nie wyrabiały. Przeszliśmy przez przedpokój do salonu. Na kanapie siedział mój tata z gazetą w ręku. Po chwili przyszła też mama. Poprosiła mnie do kuchni, więc za nią poszłam. Do pomieszczenia wszedł też Scooter. Zaczęła się rozmowa:
-Kochanie, bo ja wspominałam ci że mam rodzeństwo... Scooter to twój wujek.
-Wiem to mamo.-troche sie zdziwiła-Już wyjaśniam. Byłam u chłopaków i spytali o nazwisko.
-Hej już wiem. Ty jesteś Nathan! Czekaj..... yyy ten jak to było... a Sykes!
-Wow przypmniałaś sobie!-krzyknął Tom.
-Braun jak miło!-krzyknęła Michelle
-B-B-B-Braun?!-krzyknęli wszyscy oprcz mnie i Mich-ale Brown, czy Braun?
-Annalyne Braun, a co?-odpwiedziałam
-No b nasz menager to Scoter Braun!-krzyknął Jay
-To nie mżliwe.-pwiedział spokojnie Seev-Jakby miał córkę to by nam o tym powiedział, nie możecie być spokrewnieni, bo byśmy o tym wiedzieli. Czekajcie zaproszę go do nas.-Siva zadzwonił do Scootera, który był w ich domu już około 15 minut po telefonie. -skończyłam opowiadać a mama patrzyła na mnie z otwartą buzią.
-Czyli rodzinna tajemnica rozwiązana-podsumował tata-Chodźcie do stołu.
-Panie Braun-zwrócił się do mojego taty Tom- Mogę pana na stronę?
-Jasne chodź.-poszli do sypialni rodziców i siedzieli tam ok. 15min. W końcu wrócili, tata nalał do kieliszków wina, a Tom stanął na środku salonu. Po chwili się odezwał:
-Kels kochanie moge cię prosić?
-Oczywiście-odparła nie pewnie
-Wiem, że jestem niezrównowarzony psychicznie i fizycznie, ale kocham cię nad życie. Od początku wiedziałem, że jesteś tą jedyną-w tle leciało 'Fight For This Love'- I teraz w obecności wszystkich tu zgromadzonych chcę cię zapytać- uklęknoł- Kelsey Hardwick czy zrobisz mi tą przyjemność i zostaniesz panią Parker?
Kelsry chyba nie wiedziała co zrobić, więc wpiła się namiętnie w usta chłopaka i trwali tak do utraty tchu. Po chwili wyszeptała
-Thomasie Anthony Parkerze oczywiście że tak!-krzyknęła i ponownie go pocałowała. Wszyscy zaczęli bić brawo. Siedzieliśmy tak jeszcze z godzinę i moi przyjaciele zaczęli się zbierać. W domu zostałam tylko ja, rodzice i Mich. Wyczerpane dzisiejszym dniem poszłyśmy spać.

6. Demons in my head

*Annalyne*

 Uderzyłam ją z pięści w twarz i już mnie nie było. Powodem mojego zniknięcia były Kels, Nar i Nina. Wciągnęły mnie do kibla i ochrzaniły za to. Wiedziałam, że robią to dla mojego dobra, bo jeśli była tam jakaś hiena z aparatem, to mam przerąbane. Dobrze, że Grande nie była z gorylami, albo Dionnie Bromfield. Tak jakby przyszły razem to bym je chyba obydwie załatwiła... Ja tu tak myślę, a dziewczyny cały czas do mnie mówią... No tak to trochę dziwne... Ciekawe czy skapnęły się że ich nie słucham... No ale sorry. Nie będzie mi jakaś siksa Nathana wyrywała!
-Czy ty nas wogóle słuchasz?!-spytała Nareesha
-Oczywiście-proszę tylko nie pytajcie o...
-To oczym mówiłyśmy przez ostatnie 15min?-Kelsey właśnie mnie wkopała...
-Yyyy... no... eee...-zrezygnowałam-przepraszam was...-usiadłam na podłodze, a po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Nie miałam na to wpływu.
-Słońce nic się nie stało- pocieszała mnie Nar
-No właśnie, tylko następnym razem rozejżyj się dookoła, bo szmatławce są wszędzie-uśmiechnęła się Nina
-Tom, Max i Seev to szczęściarze...-powiedziałam cicho, ale one to usłyszały
-Nath też...- zaśmiała się Kels- Ej laski a gdzie Michelle?

*Nathan*

Siedziałem z chłopakami w salonie przed telewizorem i oglądaliśmy mecz. W przerwie na reklamy pokazali filmik, jak Ariana szepcze coś jakiejś dziewczynie, a ona ją uderza. Po tym dziewczyna zostaje odciągnięta przez 3 inne dziewczyny. Dopiero po chwili dociera do mnie kto to był. Dziewczyna sprowokowana przez Arianę to Annalyne,  a reszta to Kels Nina i Nar. Ale gdzie Mich?! Spojrzałem na chłopaków. Wyglądali na usatysfakcjonowanych:
-Ej widzieliście to?-spytałem
-No...-ton pełen podziwu-Ann ma mocny prawy sierpowy, skoro ta dziwka się wypierdoliła- zaśmiał się Tom
-Kurwa! Już ją kocham-krzyknął Max
-Ej! Ona jest moja!-krzyknąłem

*Tom*

Kiedy zobaczyłem ten film byłem lekko zszokowany. Ann jest taka drobna i szczuplutka, prawie wogóle mięśni nie ma, ale to uderzenie... To było coś!!! Jak wróci to chyba ją uściskam. Szczerze to nie sądziłem, że jest taka wojownicza, ale jestem z niej dumny. Nigdy nie lubiłem Ariany, bo jest fałszywa, ale Nathan uważał, że to nie prawda. Przy nim była jak aniołek. Byli ze sobą 2 miesiące. Grande bardzo długo ukrywała przed nim prawde, albo Nath był ślepy...  W dupie z tym. Ważne, że już go nie skrzywdzi. Wkońcu jakby nie było to nasz mały kochany BabyNath.

*Michelle*

Kiedy zobaczyłam, że zbliża się Ariana, pomyślałam że Ann ją oleje. Powiedziałam Ninie, że ide do Starbucksa i czy coś chce, ale ona stwierdziła, że raczej nie. No to poszłam. Wchodząc do budynku zauważyłam Scootera z Justinem. Zaczęłam się zastanawiać co on tu robi (Jus), bo miał być w LA do końca miesiąca. Podeszłam do ich stolika i opowiedziałam Scooterowi co działo się do tej pory. Wspomniałam też, że w galerii jest Ariana. Po chwili w telewizorze naściennym pokazali wiadomość z ostatniej chwili "Ariana Grande znokautowana przez uroczą brunetkę" I pokazali filmik. Scooter patrzył z otwartą gębą.
-No to mamy problem...-Justin
-Mam nadzieje, że Grande nie poda jej na policję...-Scooter
-Nie powinna bo jeśli to zrobi, to rozpęta wojne fandomów....-Mich
-Prawda. Mich usiądź a nie tak stoisz-Scooter
-Nie. Ide zamówić kawę. Poza tym nie chce wam przeszkadzać.
-Nie będziesz przeszkadzać!- odparł Jus i pociągnoł mnie za rękę w swoją stronę, po czym zajęłam miejsce obok niego. Z jednej strony chciałam, ale z drugiej powinnam wrócić do dziewczyn...
-Ależ ty ładnie pachniesz-uśmiechnął się Justin-co to za perfumy?
-One Direction-usmiech za uśmiech
-Ahhh tych pedałów...-powiedział cicho myśląc że nie słyszę. Spojrzałam na niego pytająco:
-Nic nie powiedziałem-podniósł ręce w geście obronnym
-Heh nic się nie stało. Też ich nie lubię, ale to prezent od Ann.
-Hahaha... rozumiem- uśmiechnął się i jak gdyby nigdy nic objął mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, ale chłopak to zauważył.
-Jesteś bardzo ładna-powiedział
-Dziękuję- lekko się zarumieniłam
Justin patrzył na mnie chwilowo zerkając na moje usta przy tym oblizując swoje.
-To ja was zostawiam- stwierdził Scooter i odszedł od stolika.
-Ja też już powinnam iść, dziewczyny na mnie czekają.-powoli wstałam ale momentalnie znów usiadłam, ale tym razem na kolanach chłopaka. Popatrzyłam mu w oczy, na co on odpowiedział tym samym. Ujął moją twarz w dłonie i powiedział:
-Jeszcze nie idź. Jest bardzo miło i musimy się lepiej poznać.
Uśmiechnęłam się,a chłopak mnie pocałował. Ja jednak nie oddałam pocałunku. Patrzyłam się na niego z rozwartymi oczami i nie mogłam nic powiedzieć. Chłopak przerwał ciszę:
-Przepraszam nie powinienem...
-Tak to prawda, a teraz proszę puść mnie bo muszę już iść.
Justin puścił mnie, a ja wstałam i ruszyłam w stronę gdzie zostawiłam przyjaciółki.
-Adasz mi swój numer?- zawołał za mną chłopak
-Jasne! 112!- posłałam mu buziaka i wyszłam z kawiarni.

*Annalyne*

Kiedy Kelsey stwierdziła, że Nath też jest szczęściarzem pomyślałam że może ma jakąś dziewczynę o której nic nie wiem. Ja go na prawdę kocham, ale on chyba nie czuje do mnie tego samego. Może lepiej bedzie jak odpuszczę, nie chcę mu niszczyć związku. Poza tym ma wiele fanek ładniejszych niż ja. W oczach ponownie stanęły mi łzy. Zobaczyła to Nina:
-Skarbie czemy płaczesz?-spytała troskliwie
-No bo jak pierdolnęłam Arianie to coś mi w nadgarstku przeskoczyło i teraz w cholerę boli. Ale nie żałuje że ją uderzyłam-z tym bólem skłamałam
-I bardzo dobrze zrobiłaś! Może coś wkońcu do niej dotrze! Sama chciałam jej przywalić, ale wtedy była jeszcze z Nathanem.-stwierdziła Kels
-Ej a może chodźmy z nią na prześwietlenie?-spytała Nar
-No faktycznie nie wygląda to dobrze...-Włazience znalazła się Mich
-Boże gdzie ty byłaś?! Martwiłam się!-wykrzyknęłąm
-Nina Miałaś im powiedzieć!-powiedziała Michelle, a Nina się zmieszała.
-No bo ta cała sytuacja z Arianą i w ogóle-plątała się- no i zapomniałam...Mam nadzieje że szmatławce tego nie uchwyciły...
-A jednak-stwierdziła Nar- Seev właśnie powiedział że w newsach już to jest...
-Oopss opss cycki cycki, ops ops pompa pompa-zaśmiałam się
-Ann co ty odwalasz?-spytała Mich
-Nic no! Próbuję się odstresować
-Aha fajny sposób- zaśmiała się Nina
-No wiem wiem-odpowiedziałam-Boże Nathan jak ja tęsknie- chciałam powiedzieć to po cichu, ale wyszło jak wyszło...
-Czy jest coś czego nie wiemy?-Kels
-No bo ja zakochałam się w Nathanie...-powiedziałam i w tym momencie z toalety wybiegła Eleanor Calder, dziewczyna Louisa Tomlinsona.
-O kurwa!-wymsenło sie Ninie
-Dziewczyny spadamy z tąd! Nar dzwoń do Kevina!-Kelsey
-Już już-Nar-będzie za chwile pod tylnim wyjściem
-Tylko chodzcie szybko-Mich
-Ale o co chodzi?!-ja
-No bo...- zaczęła Nar- dziewczyny szybciej! Znaleźli nas!
Zaczęłyśmy uciekać, ale ja miałam na sobie szpilki i po chwili się wywaliłam. Mich pomogła mi wstać, ale było już za późno... Żeby wyjść tylnym wyjściem trzeba przejść przez opuszczoną część galerii.  To był taki jakby strych tylko ze na parterze i nie było w nim gratów. Siedziałam na ziemi i masowałam kostkę, ponieważ strasznie mnie bolała. Po chwili usłyszałyśmy krzyk Danielle:
-Tutaj są!
-Spieprzaj z tąd Pizder!-odkrzyknęłam
Zdjęłam buty, wstałam (bo kostka bilała już mniej) i znów zaczęłyśmy uciekać. Wybiegłyśmy z budynku i wpadłyśmy do samochodu. Pojechałyśmy prosto do domu. Już miałam wchodzić do środka, kiedy zemdlałam...

*Kevin*

Nareesha zadzwoniła żebym jak najszybciej przyjechał pod tylne wyjście Salem Center i zabrał je z tamtąd. po chwili byłem na miejscu a one wpadły do vana i kazały jechać do domu. Gdy byliśmy już na miejscu i dziewczyny miały wchodzić do środka Ann upadła. Szybko wziołem ją na ręce i wniosłem do salonu. Pierwszy podbiegł Nathan...


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
CDN.  KOCHANI PROSZE O KOMENTARZE BO NWM CZY MAM DALEJ PISAĆ. A teraz do rzeczy. Następny nwm kiedy bedzie. Mam nadzieje ze komus sie to podoba. KONTAKT: Twitter- @Annalyne_Sykes
UWAGA NIE SPRAWDZAŁAM BŁĘDÓW. MAM NADZIEJĘ ŻE JEST ICH MAŁO.