niedziela, 2 marca 2014

7. Show me love

*Nathan*

Usłyszałem, że drzwi się otwierają, więc pomyślałem, że to dziewczyny. Nie pomyliłem się. Ale chwila... Czemu BigKev niesie Ann na rękach? I czemu ona się nie rusza?! Zaczołem panikować. Podbiegłem do nich i spytałem co się stało. Kevin położył dziewczynę na kanapie, a ja usiadłem obok niej i czekałem na odpowiedź. Po chwili ona nastąpiła:
-Gonili nas 1D- Nareesha
-Czego chcieli?- Jay
-Eleanor usłyszała naszą rozmowę i pobiegła do reszty. Zaapewne opowiedziała im to i zaczeli nas gonić. Uciekając Ann się przewróciła bo była na szpilkach i skręciła kostkę. Potem popyskowała troche z Danielle i znowu zaczełyśmy uciekać. Potem BigKev nas zgarnął i przyjechałyśmy, a stojąc pod drzwiami Annalyne nam zemdlała i to już chyba koniec.- Zakończyła swoją opowieść Nina
-Trzeba ją zabrać do szpitala...-stwierdziłem
-Nath ma racje. Zbieramy się!-krzyknął Max

*W szpitalu Annalyne*

Obudziłam się w pokoju o białych ścianach. Dookoła mnie leżeli moi przyjaciele. Przed moim łóżkiem stał przystojny brunet z grzywką. W ręku trzymał pistolet. Patrzyłam w jego zielone tęczówki. Były przepełnione nienawiścią. Do pomieszczenia weszła Ariana i podeszła do chłopaka. Powiedziała do mnie 'Mówiłam że będzie mój' , a on się uśmiechnął. Pocałował ją, spojrzał na mnie i powiedział "Show me love". Wycelował we mnie i strzelił. Usłyszałam tylko krzyk...

-Ann już dobrze! Nie krzycz! Wszystko ok jesteśmy tu. To tylko zły sen!- powtarzał ciepły męski głos. Znałam go i czułam, że jest mi bliski, ale nie wiedziałam kto to. Otworzyłam oczy i zobaczyłam tego samego bruneta, ale bez grzywki. Miał na głowie full capa. Znałam go. Już wiedziałam, że to on. Tylko jak on miał na imie...

*Nathan*

Usłyszałem krzyk Annalyne. Wszyscy wbiegliśmy do sali w której leżała. Zbliżyłem się do niej i zacząłem ją uspakajać. Spojrzała na mnie tymi ślicznymi paczadełkami i nic nie mówiła. Po chwili się uśmiechnęła i spytała:
-Jak masz na imię?-czy ona mnie nie pamięta?
-Nie pamiętasz mnie?-spytalem zrezygnowany
-Pamiętam, ale twoje imie uciekło mi z głowy-zaśmiała się-To jak powiesz mi?
-Nathan.-Patrzyłem na nią zdziwiony, a one po chwili zamknęła oczy. Usłyszałem pisk maszyny, więc pobiegłem po lekarza. Zaczeli ją reanimować. Udało się. Niestety nie pozwolili mi do niej wejść. Po chwili wyjechała z sali na wózku i zabrano ją na badania. Przyszedł Scooter i zapytał
-Gdzie ona jest?
-Zabrali ją na badania-Nar
Przyszedł lekarz:
-Czy jest tu ktoś z rodziny?
-Jestem jej wujkiem-powiedział Scooter
-Dobrze. Zapraszam do mojego gabinetu.
Nasz menager poszedł za lekarzem.

*Scooter*

Usiadłem na fotelu i zapytałem co z Ann. Mężczyzna powiedział, że jej choroba ją opuściła. Jaka choroba? Dlaczego ja nic nie wiem?!
-A co to była za choroba?
-Annalyne miała astme.
-Ale już jej nie ma?
-To omdlenie było potwierdzeniem jej ozdrowienia. Zrobiliśmy też prześwietlenie nadgarstka i kostki. Kostke ma oszczedzac, a nadgarstek musielismy nastawic i zagipsować. Prosze przyjść za tydzień na kontrolę. Teraz ją wypisujemy, ale gdyby byl jakis problem prosze ją jak najszybciej przywieść. To wszystko.
-Dziękuję i do widzenia- pozegnalem się i zadowolony wróciłem do dzieciaków.

*Annalyne*

Do mojej sali wszedł Scooter, ale tylko on. Nie wiedziałam o co chodzi... Widząc moje zdezorientowanie zaczął mi tłumaczyć. Gdy już skończył zadał mi pytanie, na które nie potrafiłam sensownie odpowiedzieć:
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?!
-Bo...bo... No bo nie.
-Ale to nie jest odpowiedź!- wkurzył się Scooter-Mów w tej chwili!
-Nie powiedziałam bo nie wiedziałam! Dowiedziałam się dopiero 2lata temu. Ale wtedy miałam słabe ataki, a nie takie jak teraz.
- No słucham.
- Daj mi spokój! Co ty, moja matka jestes?
-Annalyne!
-Nie! Nie jestes moja matka, że wszystko musisz wiedziec. Jestes tylko wujkiem!
-Masz rację. To twoje życie, a poza tym to znamy się około dwóch dni więc koniec rozmowy.-powiedział i skierował się do wyjścia- A i możesz się już zbierać.
Chyba nie powinnam być aż tak wredna... W końcu to mój wujek. Muszę go przeprosić.
-Ann jak się czujesz?- wbiegł zatroskany Nath
-Bywało lepiej-samotna łza spłynęła mi po policzku
-Co się stało???
-Pokłuciłam się ze Scooterem...- coś we mnie pękło i się rozpłakałam. Nath zaczął mnie pocieszać, więc udałam, że już wszystko ok. Uśmiechnęłam się do niego i stwierdziłam, że jestem zmęczona a jeszcze musze się ogarnąć i jedziemy do domu. Chłopak wyszedł, a przed drzwiami mignęła mi postać Ariany i Ricka. Po chwili Rick przeszedł jeszcze raz, ale tym razem spojrzał w moim kierunku i złośliwie się uśmiechnął. Szybko się zebrałam i wyszłam z sali. Wszyscy na mnie czekali... Nawet rodzice. Przełożyłam torebkę d drugiej ręki, ale szybko tego pożałowałam, ponieważ poczułam przeszywający ból w nadgarstku... No tak zapomniałam o gipsie...
-Ann może ja to wezme?- Tom
-Mógłbyś? Dziena słonko-dałam mu buziaka-Sorki Kels
-Ale o co ci chodzi?-zapytała zdezorientowana
-No pocałowałam w polik twojego chłopaka...
-A spoko jak tyko w polik-uśmiechnęła się.
Wyszliśmy ze szpitala i wsiedliśmy do vana. Kilka minut później byliśmy pod domem The Wanted. Pobiegłyśmy z dziewczynami się ogarnąć i zeszłyśmy na dół.
-Chłopaki a gdzie moi rodzice?
-Kevin odwiózł ich do domu. Nie martw się-odezwał się Scooter
Momentalnie się odwróciłam i popędziłam w jego kierunku. Wtuliłam się w niego i szepnęłam "przepraszam" . Wujek objął mnie i zapytał reszty:
-No to co dzieciaki. Gotowi?
-Jasne-odparli chórem.
Wyszykowani pojechaliśmy do mojego domu. Od drzwi czuć było cynamon. Zawsze w salonie stoi wazonik a w nim laska cynamonowa. Nasz dom nie był tak duży jak dom The Wanted ale było w nim równie przytulnie. Jednak nasz dom różnił się od ich domu jednym szczegółem. U nas zawsze jest czysto. Od chłopaków odeszło już sporo sprzątaczek, bo po prostu już nie wyrabiały. Przeszliśmy przez przedpokój do salonu. Na kanapie siedział mój tata z gazetą w ręku. Po chwili przyszła też mama. Poprosiła mnie do kuchni, więc za nią poszłam. Do pomieszczenia wszedł też Scooter. Zaczęła się rozmowa:
-Kochanie, bo ja wspominałam ci że mam rodzeństwo... Scooter to twój wujek.
-Wiem to mamo.-troche sie zdziwiła-Już wyjaśniam. Byłam u chłopaków i spytali o nazwisko.
-Hej już wiem. Ty jesteś Nathan! Czekaj..... yyy ten jak to było... a Sykes!
-Wow przypmniałaś sobie!-krzyknął Tom.
-Braun jak miło!-krzyknęła Michelle
-B-B-B-Braun?!-krzyknęli wszyscy oprcz mnie i Mich-ale Brown, czy Braun?
-Annalyne Braun, a co?-odpwiedziałam
-No b nasz menager to Scoter Braun!-krzyknął Jay
-To nie mżliwe.-pwiedział spokojnie Seev-Jakby miał córkę to by nam o tym powiedział, nie możecie być spokrewnieni, bo byśmy o tym wiedzieli. Czekajcie zaproszę go do nas.-Siva zadzwonił do Scootera, który był w ich domu już około 15 minut po telefonie. -skończyłam opowiadać a mama patrzyła na mnie z otwartą buzią.
-Czyli rodzinna tajemnica rozwiązana-podsumował tata-Chodźcie do stołu.
-Panie Braun-zwrócił się do mojego taty Tom- Mogę pana na stronę?
-Jasne chodź.-poszli do sypialni rodziców i siedzieli tam ok. 15min. W końcu wrócili, tata nalał do kieliszków wina, a Tom stanął na środku salonu. Po chwili się odezwał:
-Kels kochanie moge cię prosić?
-Oczywiście-odparła nie pewnie
-Wiem, że jestem niezrównowarzony psychicznie i fizycznie, ale kocham cię nad życie. Od początku wiedziałem, że jesteś tą jedyną-w tle leciało 'Fight For This Love'- I teraz w obecności wszystkich tu zgromadzonych chcę cię zapytać- uklęknoł- Kelsey Hardwick czy zrobisz mi tą przyjemność i zostaniesz panią Parker?
Kelsry chyba nie wiedziała co zrobić, więc wpiła się namiętnie w usta chłopaka i trwali tak do utraty tchu. Po chwili wyszeptała
-Thomasie Anthony Parkerze oczywiście że tak!-krzyknęła i ponownie go pocałowała. Wszyscy zaczęli bić brawo. Siedzieliśmy tak jeszcze z godzinę i moi przyjaciele zaczęli się zbierać. W domu zostałam tylko ja, rodzice i Mich. Wyczerpane dzisiejszym dniem poszłyśmy spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz