wtorek, 25 marca 2014

11. A good day for love to die...

Przyjaciele wpadli do sali Annalyne. Tom widząc śpiącego Martina kazał reszcie być cicho. Nathan nie wytrzymał, podszedł do łóżka i rozpłakał się nad bezwładnym ciałem dziewczyny. Dalej obwiniał się, że puścił ją samą do tego sklepu. Brunetka nieznacznie się poruszyła i wyszeptała coś w stylu 'Kocham cie Nath' po czym wszystko wróciło do poprzedniego stanu. Chłopak wpatrywał się w jej poobijaną twarz, jednak co chwile spoglądał na kardiogram. Minęło kilkanaście minut a reszta paczki siedziała na korytarzu niecierpliwie czekając na wiadomość o stanie zdrowia przyjaciółki. Do gabinetu doktora Annalyne wszedł pan Braun.
-Dzień dobry. Nazywam się Scooter Braun i jestem ojcem chrzestnym Annalyne Braun. Czy mógłbym uzyskać jakieś informacje na temat jej stanu zdrowia?
-Oczywiście. Dziewczyna trafiła do nas skrajnie wyczerpana. Dajemy jej ok.45% szans na przeżycie. Jeśli przeżyje tą noc to za tydzień, max. 2tygodnie powinna się wybudzić. Jest jeszcze coś.-lekarz zaczął szperać coś w dokumentach-Annalyne była wielokrotnie wykorzystywana seksualnie. Podejrzewaliśmy ciąże, ale nasze przypuszczenia zostały rozwiane. To co uznaliśmy za płód okazało się gózem. Prosze się nie martwić. Już go usónęliśmy. Jeśli pańska siostrzenica przeżyje, to będzie mogła mieć problemy z żywieniem. Może też często wymiotować. Więcej na razie nie wiemy. Ta doba będzie decydująca.
Scooter wyszedł z gabinetu podłamany. Nie wiedział jak tą wiadomość przekazać dzieciakom...
*Nareesha*
Kiedy dowiedziałam się, że Ann jest w szpitalu nie wiedziałam co powiedzieć. Z jednej strony było mi smutno, a z drugiej cieszyłam się, że wreszcie sie znalazła. Zadzwoniłam do Scootera żeby załatwił bilety na samolot bo chcemy byc jak najszybciej. Szybko zapakowaliśmy kilka rzeczy do walizek i popędziliśmy na lotnisko. Nadal nie wiedziałam kto powiedział Kate o Annalyne ale postanowiłam nie poruszać na razie tego tematu. Dotarliśmy do szpitala. Chłopaki wyciągali walizki z taksówki a ja pobiegłam tempem na które pozwalały mi szpilki do recepcji zapytać w jakiej sali leży przyjaciółka. Mimo iż nie znałyśmy się zbyt długo, ja pokochałam ją jak siostre. Chłopaki przełożyli trase na za miesiąc. Nina z Maxem pojechalo zarezerwować pokoje w jakimś hotelu a ja z resztą pognaliśmy do sali siostrzenicy Scootera. Właśnie! Scooter dojechał do nas w między czasie. Kiedy weszliśmy, a właściwie to Nathan pierwszy wpadł do pomieszczenia serce mi załomotało. Kto mógł jej coś takiego zrobić? Nath niepewnie podszedł do łóżka i spojrzał na Ann. Z tego co udało mi się zobaczyć to zaszkliły mu się oczy. Nie dziwie się. Annalyne miała wszędzie siniaki. Na stoliku leżała jakaś karteczka. Postanowiłam zobaczyć bo może to coś ważnego. Rozłożyłam ją i przeczytałam :
"Był jedynym o którym warto było śnić
W jego ramionach pragnęła zawsze być
Od niego uczyła się na nowo życia
By mogła wyjść ze swojego ukrycia
Pewnego dnia nagle coś się rozbiło
Padły ostre słowa i wszystko się skończyło
tyle pięknych chwil razem przeżyli
Wystarczyła sekunda by się rozdzielili
to jest ta chwila gdzie nagle wszystko znika
wtedy dziewczyna kontaktu unika
Pragnie być sama lecz wszyscy się gromadzą
Słyszy w koło siebie jak jej dobrze radzą
Po wszystkim już wie, że źle postąpiła
Lecz jej wielka duma wrócić do niego nie pozwoliła
Miłość jest krucha jak kwiat róży
wystarczy większy podmuch i wszystko w koło burzy
Warto czasami ochłonąć z emocji
Bo taka kłótnia na pewno związek wzmocni
Dlatego często trzeba ustąpić drugiej osobie
By do końca życia nie siedziało to w tobie.
PS. Teraz pożałujesz, że sie urodziłaś!"
Zamarłam i gdyby nie Max już bym leżała na ziemi.
-Nar wporządku?-spytał troskliwie-Co to za kartka?
Podałam mu przedmiot a on przeczytał ten straszny ciąg literek. Po chwili postanowiłam że zostawimy Natha samego z Ann i Martinem. Max wziął mnie pod ramie żebym nie zaliczyła gleby i wyszliśmy. Na korytarzu przejął mnie Seev.
-Nari nic ci nie jest?-odezwał jak zawsze opiekunczy Jay.
-Tak...to znaczy nie...yyy no dobra sami zobaczcie- odparłam zrezygnowana. Chłopaki czytając kartke mieli coraz wieksze oczy. Przy ostatnim zdaniu z sali wyszedł Martin a chwile po nim wybiegł Nathy. Chyba pobiegł po lekarza ale nie jestem pewna.
*Martin*
Obudziłem się w sali z białymi ścianami. A no tak byłem z Ann cały czas jak tamtych nie było. Swoją drogą widze że już są bo na przeciw mnie siedzi jakiś brunet z podniesioną grzywką. Był wpatrzony w nią jak w obrazek ale co jakiś czas spoglądał na kardiogram. Wyprostowałem się i przeciągnąłem czym zwróciłem uwage chłopaka. Uśmiechnął się do mnie blado i spowrotem zajął się wpatrywaniem w moją przyjaciółkę. Nie chciałem mu przeszkadzać i spokojnie wyszedłem z sali. Za mną wybiegł brunet i chyba pobiegł do lekarza. Postanowiłem zadzwonić do mamy i opowiedzieć co się działo. Rozmawiałem kilka minut. Kiedy schowałem telefon podeszła do mnie śliczna blondynka z jakimś facetem. Na oko miał ze 24 lata a ona ok. 20.
-Hej jestem Kelsey a to jest Tom. Słyszeliśmy że to ty ją przywiozłeś.
-To znaczy nie ja a moja mama ale ja z nią tu siedziałem dopuki nie przyjechaliście.
-A była może przytomna jak do niej wszedłeś?-spytał chłopak
-Niestety nie-odparłem zgodnie z prawdą
*Nathan*
Musiałem się spieszyć. Gdzie do jasnej cholery jest ten pieprzony lekarz?! Biegłem korytarzem i wpadłem na... Rodziców Annalyne?! Da fuq?! Co oni tu robią?!
-O Nathan jak miło cie widzieć-powiedziała mama Ann
-Mój drogi powiesz mi może gdzie leży moja księżniczka?-spytał tata dziewczyny
-Sale 307-odparłem szybko-Przepraszam śpiesze się-i pobiegłem dalej. Znalazłem gabinet p. Grey'a. Zapukałem, a słysząc ciche 'prosze' wszedłem do środka.
-Dzień dobry panie Sykes!
-Komu dobry temu dobry.. A właściwie to skąd pan mnie zna?
-Kto mógłby być na tyle głupi aby nie poznać idola swojej córki?
-Aha to dlatego. Ale ja w sprawie przyjaciółki...
-Annalyne Braun, tak?
-Mhm... Mógłby mi pan powiedzieć co z nią i kiedy mogła by sie wybudzić?
-W teorii takich informacji udzielam tylko rodzinie, ale panie Sykes jeśli ta dziewczyna jest dla pana tak ważna to oczywiście, że panu powiem.
-Niech pan mówi po prostu Nathan-uśmiechnąłem się do doktora
-Dobrze. A więc Ann przywieziono do nas w ciężkim stanie. Przed tym była wielokrotnie wykorzystywana seksualnie i bita. Hmmm miła jeszcze guza, ale już go usunęliśmy.
-Boże czemu ja z nią nie poszedłem po te pieprzone żelki...
-Prosze się nie obwiniać. Nikt nie mógł tego przewidzieć. Pielęgniarka znalazła pod biustonoszem Annalyne jakąś karteczkę, ale jej nie czytała. Powinna leżeć na stoliku w jej sali. Niech pan na nią spojrzy bo może jest w niej zawarta jakaś informacja.
-Dziękuje prosze pana.
-Słuchaj troche głupio mi sie pytać ale czy mógłbyś się podpisać? Wiesz chodzi o autograf dla córki..
-Jasne! Dla fanów wszystko!-uśmiechnąłem sie na myśl że mamy tak oddanych fanów jak np. Agatha. Oddała chyba nerkę Ninie bo dziewczyna Maxa coś tam miała i musiała szybko dostać nerkę.-A może chce pan jeszcze autografy reszty?
-Jeśli to nie kłopot to moja mała była by wniebo wzięta.
-To za 5min będę spowrotem-pobiegłem do chłopaków i kazałem im sie podpisać. Nie minął umówiony czas a już byłem spowrotem u lekarza.
-Jeszcze raz bardzo Ci dziękuje.
-Nie ma za co. W końcu gdyby nie fani nie było by nas!
Podziękowałem za informaje i poszedłem spowrotem do przyjaciół. Nie wszedłem jeszcze dobrze na korytarz prowadzący do sali Ann a już dopadła mnie jakaś hiena z kamerą
-Nathan dlaczego tu jesteś? Coś sie stało? A może to znowu twoje gardło? Czy jest tu z tobą reszta? W jakiej sali przebywasz?
-Stop! Nie ważne czemu tu jestem. Nic się nie stało. Z moim gardłem wszystko w porządku a reszty tu nie ma. Co do sali to nie jest wasza sprawa! Dziękuje dowidzenia. Siostro! Co tu robią media?-odpowiedziałem na pytania i zwróciłem się do przechodzącej pielęgniarki.
-Ja właśnie wychodze-stwierdziła babka z kamerą i skierowała się ku wyjściu. Stałem tak jeszcze chwilę kiedy poczułem wibracje oznaczającą otrzymanie smsa. Wyciągnąłem mojego iPhone 5 i zacząłem czytać 'Nath rusz dupe! Coś się dzieje! Kels' Czym prędzej ruszyłem w strone sali przyjaciółki. Swoją drogą szkoda że tylko przyjaciółki... Dobra nie czas na myślenie o związkach! Więc popędziłem do sali a tam na łóżku centralnie siedzi Ann. Ale nie ma otwartych oczu tylko zamknięte. Nic nie mówi i się nie rusza. Po chwili jaj ciało bezwładnie opada na łóżko i stacza się z niego przerywając wszystkie kable do których jest podłączone. Natychmiast wciskam alarm i po chwili w pomieszczeniu są lekarki. Pomogłem im położyć Ann spowrotem na łóżko a po tym kobiety mnie wyprosiły. Jak to się stało że ona... A może... Ale przecierz one nie istnieją!
----------------------------------------------
Ej koteszky! Moją prośbą jest komentowanie tego czegoś. Chciałabym wiedzieć czy ktokolwiek to czyta i wogóle czy to się podoba. Głównie chodzi mi o wasze opinie. Postarajcie się chociaż napisać jakiś krótki komentarz... Dla was to chwila a dla mnie może być jakaś decyzja. Zastanawiam się też czy nie przestać pisać... Ale to narazie jest nie ważne. A więc jeszcze raz proszę was o komentarze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz