Wyszliśmy ze szkoły i momentalnie wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Przechodnie, Scooter, BigKev, Nar, Kels i Nina (które nwm skąd się tu wzieły) gapili się na nas jak na idiotów. W pewnym momencie zrobilo mi sie słabo. Reszta szybko się uspokoiła i Max 'porwał mnie w ramiona'. Wsiedlismy do samochodu i czym predzej pojechalismy do szpitala. Doktor pochwalil Maxa za to ze tak szybko zareagowal. Zrobili mi jeszcze badania i moglismy wrocic do domu. Po drodze stwierdzilam ze musze skoczyc do sklepu i usłyszałam w odpowiedzi:
-Ide z tobą. Żadbych ale.-Nathan
-Ależ ty uparty jesteś-szepnęłam
-Coo? Nie dosłyszałem. Mogła byś powtórzyć?
-Nigdzie ze mną nie idziesz-powiedziałam stanowczo. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, ale więcej sie nie odezwał. Jak postanowiłam, do sklepu poszlam sama. No dobra prawie. Do bluzki przyczepili mi głośniczek, żeby w razie czego być na bierząco. Troche mnie zatkało ale trudno. Stojąc przy kasie podeszła do mnie mała dziewczynka:
-Czy to ty jesteś Annalyne?-spytała tym swoim słodkim dziecięcym głosikiem
-Tak to ja. Coś się stało słonko?-zapytałam troskliwie
-Nie, tylko jakiś pan powiedział, że mam ci przekazać pewną karteczkę-wysunęła rączkę, a w jej małej dłoni skryta była owa kartka. Dziewczynka podała mi ją i odeszła. Przez chwilę zastanawiałam się czy przeczytać ją teraz czy później, ale stwierdziłam że przeczytam ją w domu. Zadzwonił mój telefon:
-Annalyne! Nie ruszaj się s pod sklepu juz po ciebie jedziemy!-wydarł się do słuchawki Tom
-Ale o co...-nie zdążyłam dokończyć kiedy zostałam wciągnięta do jakiegoś samochodu. Telefon w międzyczasie niestety mi wypadł... Całe szczęście, że doczepili mi ten cholerny głośniczek. Nie widziałam zupełnie nic. Słyszałam tylko stłumione głosy i inne dźwięki. Po chwili poczułam coś jakby ukłucie w żyłę. Pisnęłam z bólu. Kiedy ból minął zaczęłam odpływać.
*Jakiś czas później*
Obudziłam się w dużym pokoju, rozejżałam się i stwierdziłam, że chłopaki sobie ze mnie jaja robią. Pomyślałam 'To wcale nie jest śmieszne' i wtedy sobie przypomniałam co się działo przed tym jak usnęłam. Ponownie się rozejżałam i odkryłam że jestem naga i związana. Do pomieszczenia weszło dwóch napakowanych goryli. Udałam że śpie.
-Te goła księrzniczko! Wstawaj czeka nas niezła zabawa!-krzyknął jeden z nich, ale nie zareagowałam. Myślałam, że sobie odpuszczą, ale się przeliczyłam. Poczułam silne szarpnięcie za włosy. Z oczu zaczęły wypływać mi łzy. Mężczyzna rozpiął rozporek i wyciągnął swojego 'przyjaciela' na zewnątrz. Drugi mnie trzymał.
*Narrator*
Mężczyzna gwałtownie wszedł w biedną brunetkę, która nie miała jak sie bronić. Płakała myśląc, że jej pierwszy raz był gwałtem. Kiedy gwałciciel doszedł zamienił się z kolegą. Trwało to nie dłużej niż godzinę, jednak dla Annalyne było jak wieczność. Bała się, że nie zobaczy już rodziny, przyjaciół i Nathana. Teraz żałowała, że kazała Nathanowi zostać w domu.
*Tymczasem u chłopaków*
-Nath spokojnie! Może po prostu padła jej bateria!- uspokajał chłopaka Seev
-Nie możliwe, bo ładowała telefon dziś rano-wtrąciła Mich
Chłopcy się zadręczali, Dziewczyny płakały, a Ann cierpiała. Była bita, kopana i okaleczana. Błagała o litość, ale to nic nie dawało. Z minuty na minute była coraz słabsza...
*Kilka dni później narrator*
Scooter sciągnoł detektywów i inne jednostki by znaleźli jego siostrzenice. Wszystko zawodziło.
Nathan popadł w depresje. Obwiniał sie za to że nie postawił na swoim. Tom i Kelsey próbowali wszystko na spokojnie opowiedzieć rodzicom Ann. Mich wróciła do domu i cały czas płakała. Ariana cieszyła się jak dziecko ze swojej 'wygranej'. Cała reszta wyglądała podobnie do Natha. Annalyne czuła, że dłużej nie pociągnie. Kolejny dzień już robią sobie z nią co chcą. Kolejnego dnia nad ranem przyszli znów ci sami mężczyźni. Zanieśli ją do samochodu i wywieźli do innego miasta, którym okazało się Bolton. Dosłownie wyrzucili ją pod jakimś domem i odjechali. Dobrze że chociarz była ubrana. Z budynku wyszła jakaś kobieta i podbiegła do rannej dziewczyny.
-Skarbie co się stało? Kto ci to zrobił?- dopytywała się
-Nnnie wiem-wydusiła osłabiona do granic możliwości brunetka
Właścicielka posiadłości zadzwoniła po karetkę, a potem wykonała kolejny telefon. Tym razem do syna. Razem z Ann wsiadła do karetki i odjechały. Dziewczyna trafiła na OIOM. Kilka godzin później kobieta dowiedziała się, że dziewczyna jest w śpiączce. Do szpitala przyjechał syn kobiety
-Co z nią?-zapytał nawet się nie witając
-Jest w śpiączce. Jak chcesz to możesz do niej wejść.
Chłopak od razu skierował się do sali 341 gdzie była nieznajoma. Wszedł do pomieszczenia i podszedł bliżej szpitalnego łóżka.
Spojżał na jej twarz i mało się nie przewrócił. To była Annalyne. Szybko wykręcił numer do Kate.
-Czego chcesz?!-zapytała wkurzona blondynka
-Annalyne jest w szpitalu w Bolton! Zbierajcie się i szybko tu przyjeżdżajcie!-krzyknął i się rozłączył. Martin poszedł do automatu po kawe i szybko wrócił do sali. Po drodze powiedział mamie żeby pojechała do domu. Usiadł na krześle przy łóżku i złapał dziewczyne za rękę. Była zimna jak u trupa. Z przerażeniem spojżał na kardiogram, jednak zaraz się uspokoił widząc poruszającą sie zieloną linie. Postanowił czekać aż przyjedzie Kate z resztą. Rozmyślając nad swoim życiem usnął.
*Następnego dnia*
Przyjaciele uroczej brunetki mają dziś samolot. Są już na lotnisku i nie mogą się doczekać lotu. Zapytacie czemu samolot? Ponieważ chcą być tam szybciej niż wlekąc sie samochodem. Tak więc wylecieli i w jakąś godzine dotarli na miejsce. Tom był 'przewodnikiem' bo Bolton to jego rodzinne miasto. Szybko przybyli do szpitala i pobiegli do sali Ann.
-------------------------------------------------
Postanowiłam przerwać w tym momencie :) Wiem że może wam się to nie spodobać, ale może robiąc w ten sposób zachęce was do komentowania tego czegoś. Osobiście nie podoba mi się ten rozdział, ale może coś tam z tego wyjdzie. Więc proszę piszcie w komentarzac co wam sie podoba a co nie bo chciała bym znać waszą opinię. Na dziś koniec :) Następny będzie może we wtorek lub środę. Komentować xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz